czwartek, 23 września 2010

Kania i mleko. Ciasto naleśnikowe. A'la kotlety.


Witajcie!

W weekend byliśmy na grzybach. Od kilku tygodni próbowaliśmy się na nie wybrać, ale jakoś wszystko stawało na przeszkodzie. Tym razem jednak wyjazd za Warszawę i odzyskanie "władzy" nad autem sprawiło, że las (a dokładnie puszcza kampinoska) stanęła przed nami otworem. I ten cudowny zapach, gdy od razu czuć że grzyby dziś będą. 

Tylko trzeba je znaleźć. Niewiele jest takich chwil w dorosłym życiu, które sprawiają, że cieszę się jak dziecko. Radość z wypatrzenia pierwszego grzyba jest jednym z nich. Tym razem powodów do radości było wiele… kilogramów. Pięć osób i masa podgrzybków, maślaków, prawdziwków oraz kurek. Do tego mnogość kań. W sumie to samych kań zebraliśmy prawie dwa kosze. Z M. dostaliśmy jeden, a drugi został u rodziców. Na pierwszym zdjęciu możecie obejrzeć część tych zbiorów. 

W moim rodzinnym domu jest tylko jeden sposób na kanie. Namoczyć je w mleku. Im dłużej są moczone, tym bardziej miękkie się stają. Przygotowujemy ciasto o konsystencji nieco gęstszej niż naleśnikowe i zanurzamy w nim kanie, by następnie je usmażyć na patelni. Kotlety z kani. Jesienią to danie obowiązkowe.


Kanie w cieście naleśnikowym


przepis własny

Składniki: 
 kapelusze kani 
mleko


na ciasto: 
3 jajka
2 szklanki mąki
1 szklanka mleka (ja używam tego z moczenia kani)
sól
biały pieprz 

dodatkowo: 
olej do smażenia 

Przygotowanie: 
Kanie oczyszczamy i dokładnie wycinamy nóżki. Układamy je w dużej misce. Gdy kapelusze są duże (większe niż patelnia, na której będziemy je smażyć) dzielimy je na ćwiartki. Grzyby zalewamy mlekiem, dociskamy talerzem i odstawiamy do lodówki na 24 godziny. 

Następnego dnia wyciągamy kanie z mleka (nie wylewamy go, przyda się do ciasta naleśnikowego), osączamy na papierowym ręczniku.  Do miski wbijamy jajka, dodajemy mąkę oraz szklankę mleka, w którym moczyły się grzyby. Dokładnie mieszamy, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. 

Kapelusze kani zanurzamy w cieście i smażymy z obu stron na złoty kolor. Przed podaniem osączamy na papierowym ręczniku z nadmiaru tłuszczu.

Smacznego!


***
 
Przepis bierze udział w akcji "Grzybobranie 2010".

 
Pozdrawiam serdecznie!
E.

13 komentarzy:

  1. kaniobranie, tak! uwielbiam kapelusze smazone na paletni w panierce. A moj D. Uwaza je za lepsze niz kotlety :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kanie obtaczam w jajku i bułce tartej. Są pyszne i dobrze, że wiele osób boi się je zbierać...sasasa więcej dla nas :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, jak ja ci tych kotletow zazdroszcze, tak dawno ich nie jadlam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię kanie w takiej formie. W zeszłym roku miałam okazję dość dużo ich zjeść. Mam nadzieję, że i w tym roku będzie mi dane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuchareczko, mi też smakują baaardzo :)))

    Weroniko, dokładnie :D
    Ostatnio słuchałam ciekawej audycji o grzybach. Kania różni się od muchomora sromotnikowego m.in. tym, że ten kołnierzyk przy nóżce się rusza jak pierścionek na palcu, a w muchomorach jest nieruchomy. Sprawdziłam na swoich kaniach i to fakt, rusza się :D

    Miss_coco, przesyłam wirtualne :))) smacznego!

    Lashqueen, mam wrażenie że sezon kaniowy w pełni :))) pytanie czy w Italii są kanie?

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. gratuluję naprawdę udanego grzybobrania
    u mnie kanie podaje się w panierce, takiej jak do schabu, ale osobiście wolałabym zjeść według Twojego pomysłu

    OdpowiedzUsuń
  7. Sister4cooking, ja też :)))

    Kaś, dziękuję :) wobec tego zapraszam do wypróbowania :))

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja kani nie jadłam nigdy i zawsze bałam się zbierać...więc- nie zbierałam;( a tak kuszą...

    OdpowiedzUsuń
  9. Za grzybami niestety nie przepadam, ale!!!! podziwiam ludzi ktorzy potrafią zbierać grzyby :)))) Ja bym się pewnie przewróciła o wielkiego grzyba :)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Malwinno, fakt to są grzyby, które trzeba znać... jakby co mogę wirtualnie przesłać :)

    KucharzyTrzech, za wszystkimi grzybami?
    Mój brat ma podobnie, że o grzyby się potyka ;)
    Na ostatnim wypadzie do lasu, uzbierał bardzo dużo maślaków, w tym jednego gigantycznego (jego zdaniem), a jak nam go pokazał to szczęki nam opadły, bo okazało się że to olbrzymi prawdziwek... a do tego był zdrowy :)))

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę z poślizgiem odpowiadam, ale twierdząco - w Italii są kanie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. I co udało się jakieś znaleźć?
    Szczerze, chyba nie pomyślałabym że znajdzie się tam dla nich właściwy klimat... ale może w północnych rejonach...

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Witaj!
Super, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią. Komentarze są moderowane, dlatego nie martw się, jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu.