poniedziałek, 28 lutego 2011

Awwamat, czyli odrobina słodyczy na zakończenie


Wszystko co dobre szybko się kończy... Mam wrażenie, że Festiwal kuchni arabskiej Panny M. dopiero co się rozpoczynał, a to już koniec. Miło było się przenieść w tamte rejony kulinarne, z którymi łączy mnie wiele ciepłych wspomnień :)

Wspólne, wirtualne kucharzenie w ramach festiwalu odbyło się po raz ostatni. W nieco innej formie niż dotychczas, ponieważ nie mogłyśmy zdecydować się na jeden przepis, to wybrałyśmy po prostu coś na deser. Każda z nas przygotowała na zakończenie coś słodkiego, każda coś innego. Panna M. - Ciasteczka migdałowo-pomarańczowe, Maggie - Baklavę, Małgosia - tu nas czeka niespodzianka i ja - kuleczki drożdżowe o tajemniczo brzmiącej nazwie Awwamat.

Awwamat to  słodki poczęstunek dla gości, często podawany w towarzystwie świeżo zaparzonej kawy. Awwamat dla Arabów jest tym czym szarlotka (Apple Pie) dla Amerykanów. Jeśli kiedykolwiek wybierzecie się w tamte rejony, to z pewnością spotkacie ulicznych sprzedawców serwujących te drożdżowe kulki maczane w bardzo słodkim syropie (te uliczne wręcz nim ociekają). Najlepiej smakują na ciepło (wtedy zdecydowanie w towarzystwie serwetek, ponieważ syrop mocno się klei), ale można też jeść je zimne.


AWWAMAT

oryginalny przepis pochodzi z tej strony
(na 80 sztuk)

Składniki:
2 szklanki mąki (użyłam typu 550)
1/4 szklanki mąki kukurydzianej
1 i 1/2 szklanki ciepłej wody (plus 2 łyżki do rozpuszczenia drożdży)
1 łyżeczka drożdży instant
szczypta cukru
szczypta soli
olej do smażenia

na syrop (attar):
1 szklanka wody
1 i 1/2 łyżki wody z kwiatu pomarańczy
2 krople soku z cytryny
2 i 1/2 szklanki cukru

Przygotowanie:
Drożdże rozpuścić w 2 łyżkach ciepłej wody, dodać szczyptę cukru i odstawić na 10 minut, aż zaczną pracować. Mąkę przesiać do dużej miski, dodać sól, wlać wodę i rozpuszczone drożdże, dokładnie wymieszać. Zagnieść gładkie i elastyczne ciasto (początkowo jest bardzo klejące, więc zagniatanie metodą Bertinet'a jest zdecydowanie wskazane; po około 10 minutach ciasto jest gotowe). Przełożyć do naoliwionej miski, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 3 godziny (w połowie czasu wyrastania należy ciasto złożyć), do podwojenia objętości.

Aby przygotować syrop należy w większym rondlu połączyć cukier i wodę. Podgrzewać wodę, aby cukier się rozpuścił, następnie doprowadzić do wrzenia i gotować przez minutę, co jakiś czas mieszając. Zmniejszyć ogień i gotować syrop przez około 10 minut, aż zgęstnieje. Dodać wodę z kwiatu pomarańczy i sok z cytryny. Odstawić do ostygnięcia.

Olej do głębokiego smażenia rozgrzać w garnku.
Wyrośnięte ciasto przebić pięścią. Za pomocą łyżeczki formować kulki, wrzucać do wrzącego oleju i smażyć aż do lekkiego zrumienienia. Następnie osączyć z nadmiaru tłuszczu za pomocą papierowego ręcznika i zanurzyć w przygotowanym syropie, wyciągnąć i zostawić do lekkiego ostygnięcia. Podawać lekko ciepłe lub zimne. Smacznego!


***

Przepis bierze udział w akcjach "Festiwal kuchni arabskiej" Panny M. i  "Z widelcem po Azji" Ireny i Andrzeja:

Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 26 lutego 2011

Marokańskie kofty z pikantnym sosem pomidorowym


Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią żywiołowe kobiety znów połączyły swe siły we wspólnym kucharzeniu. Miało nas być sześć, już przygotowałam post w stylu "Gdzie kucharek sześć..." tam marokańskie kofty można dostać ;). Niestety dodatkowa kucharka się rozchorowała i nie dołączy dziś do wspólnej zabawy. Aniu, dużo zdrówka!

Za to pozostałe pięć kobiet, pięć par rąk w pięć kuchniach, w czterech miastach, jedne na stałym lądzie, inne na wyspach... po raz kolejny postanowiły zaskoczyć amatorów arabskich smaków. Tym razem marokańskie kofty z dodatkiem pasty harissa (kwintesencji mojego kulinarnego żywiołu, chilli).

Kofta to rodzaj arabskiego (choć nie tylko) klopsa czy pulpeta (a może pulpetu?; nie wiem, która forma jest prawidłowa). Do jej przygotowania używa się mielonego mięsa (wołowiny lub jagnięciny), przypraw i cebuli. Różne odmiany kofty spotykane są w krajach Afryki Północnej, basenu Morza Śródziemnego, na Bałkanach czy też w Indiach. W Turcji, gdzie kofta jest bardzo popularna, wg badań z 2005r. dostępnych jest prawie 300 jej odmian.

Z pewnością wypróbuję w przyszłości, którąś z tych wersji. Dzisiaj jednak zapraszamy (Panna M., Maggie, ShinjuMałgosia i ja) na wersję marokańską.


MAROKAŃSKIE KOFTY Z PIKANTNYM SOSEM POMIDOROWYM

przepis pochodzi ze strony Arabic Food
(na 4 porcje)

Składniki:
na kofty:
500g mielonej wołowiny
1 czerwona cebula
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżka liści mięty

na pikantny sos:
1 łyżeczka oliwy
1 ząbek czosnku
400g przecieru pomidorowego
1 łyżeczka harissy (można użyć kupionej, ja jednak zrobiłam własną, przepis tutaj)
1/2 łyżeczki cukru
100g jogurtu naturalnego
1 łyżka orzeszków piniowych

plus osiem patyczków do szaszłyków

Przygotowanie:
Patyczki do szaszłyków namoczyć w wodzie przez conajmniej 20 minut, dzięki czemu nie spalą się w piekarniku. W misce wymieszać z mięsem kolendrę oraz drobno posiekaną cebulę i miętę. Uformować osiem kiełbasek (około 10cm), które potem przebić patyczkami wzdłuż przez środek.

Aby przygotować sos, rozgrzać oliwę na patelni, dodac drobno posiekany czosnek i lekko podsmażyć. Dodać pomidory, harissę i cukier, dokładnie wymieszać. Smażyć przez 10 minut, aż sos zgęstnieje.

Piekarnik rozgrzać do 200 stopni (termoobieg z górną grzałką). Kofty ułożyć na kratce do pieczenia i piec przez 10 minut (w połowie czasu przekręcając mięso).

Uprażyć na suchej patelni orzeszki piniowe. Do oddzielnej kokilki włożyć sos, udekorować łyżką jogurtu naturalnego i orzeszkami piniowymi. Podawać z kaszą  kuskus. Smacznego!



****

Przepis bierze udział w akcji "Festiwal kuchni arabskiej" Panny M.


Pozdrawiam ciepło!

piątek, 25 lutego 2011

Zapowiedź i domowa harissa


Dzisiejszy wpis stanowi wstęp do jutrzejszego wspólnego gotowania z żywiołowymi kobietami. A grono kucharzących coraz bardziej się powiększa :) Zaczynałyśmy w czwórkę jako Drużyna A, przeszłyśmy przez Kapitana Planetę (pięć żywiołów - u nas kulinarnych) i dotartłyśmy aż do momentu kiedy jest nas już sześć....

Mam nadzieję, że nie skończy się jak powiedzenie "Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść" ;) Ale o tym jutro :)

Za to teraz zapraszam na domową pastę harissa. Wśród wspólnie gotujących mój żywioł stanowi chilli, więc ta pasta jest jak moje kulinarne wcielenie :) Polecam szczególnie amatorom ostrych smaków!

Domowa HARISSA

przepis pochodzi ze strony mideastfood.about.com
(na 6 łyżek stołowych pasty, czyli ok. 100ml)

Składniki:
12 suszonych papryczek chilli
12 świeżych papryczek chilli
3 ząbki czosnku
1/2 łyżeczka soli
2 łyżki oliwy
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka mielonego kminku
1/2 łyżeczki kminu

Przygotowanie:
Namoczycie suszone chilli w gorącej wodzie przez 30 minut, osączcie, usuńcie szypułki i nasiona (osobiście zostawiam nasiona, ponieważ harissa ma miec moc). Do blendera włóżcie namoczone chilli, świeże chilli (pokrojone bardzo grubo), przeciśnięty przez praskę czosnek, sól i oliwę z oliwek, miksujcie do uzyskania gładkiej masy. Dodajcie kolendrę, kminek i kmin, dokładnie wymieszajcie.

Przechowujcie do miesiąca w lodówce w szczelnie zamkniętym pojemniku. Dla zachowania świeżości wierzch harissy możecie spryskać oliwą. Smacznego!


***

Przepis bierze udział w akcji "Festiwal kuchni arabskiej" Panny M.


Pozdrawiam ciepło!

czwartek, 24 lutego 2011

Sambousek - pierogi libańskie


Jak tylko Panna M. w trakcie durszlakowych pogaduszek zaproponowała wspólne przygotowanie libańskich pierogów od razu mi się pomysł spodobał (tak samo jak wspólne gotowanie ;) ).  Jak się później okazało spodobały się nie tylko mnie, ale również Usagi, która wspomniane pierogi umieściła jako lutowe wyzwanie dla amatorów Pierogarni. Już wcześniej miałam poczucie winy, że do akcji się zapisałam, ale nic nie zrobiłam...

Ale udało się! Zrobiłam je i... jak na początku podchodziłam sceptycznie do mieszanki siedmiu przypraw, to jednak jej dodatek okazał się strzałem w dziesiątkę! Farsz bardzo dużo dzięki niej zyskuje na smku. Swoją drogą ciekawe skąd nazwa Siedem Przypraw, skoro do jej przygotowania używa się ośmiu składników?

Oczywiście nie byłabym sobą (tu odezwał się mój kulinarny żywioł) gdybym do farszu nie dodała chilli. Wybaczcie, ale tak już mam :)


SAMBOUSEK - PIEROGI LIBAŃSKIE

przepis zaczerpnięty ze strony Arabic Food
(na 22 sztuki)

Składniki:
na ciasto:
420 g mąki pszennej  (użyłam typu 650)
1 łyżka cukru
1,5 łyżeczki soli
4 łyżki oliwy
7g drożdży instant
185ml wody

na farsz z mieloną wołowiną:
500 g mielonej wołowiny
2 średnie cebule
2 łyżki orzeszków piniowych
6 małych suszonych papryczek chilli
1 łyżeczka liści świeżej mięty
1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
1 łyżeczka mieszanki arabskiej 7 przypraw (przepis na końcu wpisu)
1 łyżeczka soli
1 łyżka oliwy
 
do posmarowania białko jajka
plus ziarna sezamu i płatki chilli

Przygotowanie:
Na suchej patelni uprażyć orzeszki piniowe, przełożyć do miseczki, odstawić na bok. Cebulę i liście mięty drobno posiekać, a papyczki chilli porwać rękami na mniejsze kawałki. Następnie na patelni rozgrzać oliwę, zeszklić na niej cebulę, dodać mieloną wołowinę i smażyć, aż do zrumienienia. Dodać orzeszki piniowe, papryczki chilli, miętę i przyprawy, dokładnie wymieszać. Odstawić do ostygnięcia.

Drożdże rozpuścić w 4 łyżkach ciepłej wody, odstawić na chwilę. W misce wymieszać mąkę, sól i cukier, dodać oliwę i rozetrzeć do uzyskania kruszonki. Dodać drożdże i stopniowo dolewać resztę wody wyrabiając ciasto (powinno być gładkie i elastyczne). Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 30 minut.

Ciasto rozwałkować na grubość około 3 mm. Szklanką wycinać kółka (u mnie o średnicy 10cm), na każdym ułożyć farsz (1 czubata łyżka) i dokładnie skleić brzegi. Pierożki ułożyć na natłuszczonej blasze w odstępach około 1 cm i odstawić w ciepłe miejsce na około 30 minut, żeby ciasto zaczęło rosnąć.

Piekarnik rozgrzać do temperatury 200 stopni (termoobieg), włożyć blachę z pierożkami (dla pewności można jeszcze docisnąć ciasto na brzegach, żeby podczas pieczenia pierożki się nie otworzyły), każdy posmarować rozmąconym białkiem i posypać ziarnami sezamu lub płatkami chilli. Piec przez 13-15 minut lub do momentu, aż się zrumienią. Podawać gorące. Smacznego!



***

Libańska mieszanka SIEDMIU PRZYPRAW

podpatrzone u Panny M., a oryginalny przepis na stronie allrecipes.com
(na 1 mały słoiczek przyprawy)


Składniki:
2 łyżki czarnego pieprzu (użyłam świeżo, grubomielonego)
2 łyżki kuminu mielonego
2 łyżki papryki w proszku
1 łyżka mielonych goździków
1 łyżka mielonej kolendry
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu

Przygotowanie:
Wszystkie składniki wsypać do miski, dokładnie wymieszać i gotowe :)

wtorek, 22 lutego 2011

Farmhouse loaf (Weekendowa Pierkarnia #106)


Gdy przeczytałam na Gospodarnym Szczęściu przepis na ten ekspresowy chleb, to wiedziałam, że powinnam go upiec. Ostatnio coraz częściej zdarza się mi się w codziennym pośpiechu zapomnieć o przygotowaniu zaczynu na zakwasowiec... Popołudniu zwykle jest już za późno na jego nastawienie, a przynajmniej na to żeby mieć pachnący bochenek w ciągu kilku najbliższych godzin.

Tu z wybawieniem przyszła Anita i jej propozycja do Weekendowej Piekarni, Farmhouse loaf, czyli poznajcie chleb awaryjny. Moim skromnym zdaniem idealny do weekendowych tostów.
 
 

FARMHOUSE LOAF

cytuję za Gospodynią (oryginalny przepis pochodzi z magazynu "Delicious")
na 1 bochenek

przygotowanie ciasta - około 15 minut
wyrastanie ciasta - 45 minut
ostateczne wyrastanie - 20 minut (u mnie 30 minut)
pieczenie - około 30 minut

Składniki:

500 g mąki chlebowej (użyłam typu 650)
2 łyżeczki drobnej soli morskiej
15 g świeżych drożdży
1 łyżeczka drobnego cukru
300 ml letniej wod

Przygotowanie:
Przesiać mąkę i sól do dużej miski, zrobić pośrodku dołek. W małej miseczce wymieszać drożdże z cukrem i 2 łyżkami wody. Mieszać do rozpuszczenia, następnie pozostawić na 2 minuty - powinno się lekko spienić. Wlać do dołka w mące wraz z pozostałą wodą. Szybko wymieszać drewnianą łyżką. Przenieść ciasto na lekko obsypany mąką blat i zagniatać przez około 10 minut, aż stanie się gładkie i elastyczne. Uformować kulę i przełożyć do naoliwionej miski. Pozostawić pod przykryciem w ciepłym miejscu na około 45 minut, do podwojenia objętości.

Po tym czasie przenieść ciasto na blat i krótko zagnieść. Następnie uformować prostokąt, złożyć boki do środka i przełożyć do lekko naoliwionej foremki (użyłam wspomnianej przez gospodynię foremki o wymiarach 22x11cm). Foremkę umieścić w dużym foliowym worku (u mnie zwykła cienka reklamówka) i odstawić do wyrośnięcia na około 20 minut (u mnie wyrastało 30 minut). Ciasto powinno urosnąć powyżej krawędzi foremki.

Nagrzać piekarnik do 220 st C (200 termoobieg).

Chleb lekko oprószyć mąką i piec przez 30-35 minut. Upieczony bochenek ostukany od spodu powinien wydawać głuchy odgłos. Jeśli to konieczne, dopiekać chleb (już bez foremki) przez 5 minut.

Studzić na kratce. Smacznego!

 

poniedziałek, 21 lutego 2011

Chocolate Brûlée


Zastanawiam się jak to jest, że mało kto potrafi się oprzeć otwartemu opakowaniu czekolady albo przejść obojętnie obok półki w sklepie, na której tak dumnie leży.
... Czy to ten cudowny zapach tak kusi?

... Czy to tylko sama świadomość, że gdzieś leży tam kawałek, który tak wspaniale rozpływa się w ustach?
... Czy to po prostu poczucie, że przed nami leży CZEKOLADA?

Nie wiem... Wiem jednak, że to lek na wszelkie troski. Gdy jest mi źle, za oknem kolejny atak szarości to taki kawałek czekolady potrafi wszystko to zmienić :) Czy też tak macie? Na Czekoladowy Weekend odkryłam coś przewspaniałego, samą kwintesencję czekolady ukrytą w czekoladowym brûlée. Niestety nie zdążyłam już go dodać do akcji, mam jednak nadzieję, że Wam posmakuje. Zresztą sami spróbujcie!

***

U mnie w domu brak specjalnego palnika, więc cukier nie skarmelizował się do końca (widać to na zdjęciach). Następnym razem (z pewnością będzie następny raz!) utrę cukier w moździerzu, aby szybciej się stopił.



CHOCOLATE BRÛLÉE

przepis zaczerpnięty stąd
(na 4 porcje, kokilki po 150ml)
 
Składniki:
300ml śmietanki 36%
1 laska wanili
2 strąki suszonego chilli
150g gorzkiej czekolady
2 duże żółtka
30g cukru pudru
2 łyżki cukru trzcinowego

Przygotowanie:
Do małego rondla wylać śmietnakę, dodać przekrojoną wzdłuż laskę wanilii i strąki chilli. Ustawić na małym ogniu, podgrzewać do momentu aż śmietanka będzie gorąca (niezbędny jest test palca, jeśli parzy to jest gotowa), nie może się zagotować! Zdjąć z ognia, odstawić na około 30 minut, aby aromat wanilli i chilli przeniknął do śmietanki.

Usunąć chilli i wanilię, wyskrobać z niej ziarenka i dodać do śmietanki. Lekko podgrzać do tego samego momentu (aż zacznie parzyć w palec), ale nie będzie się gotować. Dodać pokrojoną na kawałki czekoladę, roztopić, cały czas mieszając. Odstawić do ostygnięcia.
Piekarnik nagrzać do temperatury 180 stopni.


Żółtka i cukier puder dokładnie wymieszać w misce. Delikatnie połączyć z lekko ciepłą śmietankowo-czekoladową mieszanką.

Przełożyć uzyskaną masę do kokilek. Włożyć je do brytfanny, wypełnić do połowy kokilek wodą. Piec przez 30 minut, aż krem się zetnie. Wyciągnąć z piekarnika i z brytfanny. Odstawić do ostygnięcia. Qstawić do lodówki na całą noc (maksymalnie do 48h).

Gdy przyjdzie pora podania rozgrzać górną grzałkę piekarnika do maksimum (można użyć palnika). Każdą porcję posypać brązowym cukrem (pół łyżki) i wstawić do piekarnika na chwilę, aż cukier się skarmelizuje. Od razu podawać. Smacznego!


sobota, 19 lutego 2011

Czekoladowe muffinki z korzennymi mandarynkami


Długo szukałam czegoś pomysłowego na Czekoladowy Weekend prowadzonym w tym roku przez Atinę (w zastępstwie Beatki). Znalazłam w końcu niemal idealny przepis, ale okazało się, że nie tylko ja miałam na niego chrapkę... No cóż, tak też bywa...

Cały ubiegły tydzień zachodziłam w głowę, co też innego mogłabym zrobić. Uparłam się, że czekoladę muszę połączyć z owocami. I stało się! W piątek, gdy wychodziłam z pracy wpadł mi do głowy pomysł... o tak, cudowny pomysł!   Nie mogłam się doczekać, aż będę mogła go wypróbować. Wczoraj niestety warunki całkowicie niesprzyjające próbom kulinarnym, więc dopiero dzisiaj połączyłam czekoladę z mandarynkami i chilli. Muffinki wyszły pyszne, wilgotne i ten wyczuwalny w drugim ugryzieniu posmak chilli... Po prostu spróbujcie.

CZEKOLADOWE MUFFINKI Z KORZENNYMI MANDARYNKAMI

przepis własny, proporcje do muffinek stąd, a pomysł na mandarynki stąd
(na 12 sztuk)

Składniki:
na korzenne mandarynki:
3 mandarynki
1 kawałek kory cynamonu
1 gwiazdka anyżu
2 łyżki cukru trzcinowego
1 łyżeczka chilli
1 szklanka wody

na muffinki:
1 i 1/2 szklanki mąki razowej pszennej
6 łyżek cukru trzcinowego
1 1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki kakao
50g czekolady mlecznej
50g czekolady gorzkiej
2 jajka
1 łyżka miodu (użyłam gryczanego)
75g oliwy
3/4 szklanki syropu z korzennych mandarynek

Przygotowanie:
Do małego rondla wlać wodę, dodać korę cynamonu, gwiazdki anyżu, chilli oraz cukier, mieszać aż cukier się rozpuści. Gdy syrop się zagotuje zmniejszyć ogień, dodać obrane i podzielone na cząstki mandarynki, zagotować i gotować jeszcze przez 5 minut. Mandarynki wyłowić z syropu, odstawić do ostygnięcia. Syrop przelać przez sitko, aby pozbyć się większych kawałków przypraw. Odstawić do ostygnięcia na conajmniej 30 minut.

Czekoladę pokroić w drobną kostkę (można również pokruszyć). W jednej misce wymieszać wszystkie suche składniki i pokrojoną czekoladę. W drugiej misce wymieszać morke składniki, które potem dodać do suchych.

Piekarnik rozgrzać do 175 stopni - termoobieg, dolna grzałka.

Foremkę do muffinek wyłożyć papilotkami. Do każdej nałożyć łyżkę przygotowanego ciasta i dwie cząstki mandarynki, przykryć drugą łyżką ciasta. 

Wstawić do rozgrzanego piekarnika i piec przez 25 minut. Studzić na kratce. Smacznego!

piątek, 18 lutego 2011

Bułki z ziarnami na zakwasie

   

Miałam ochotę na bułki... takie z ziarnami, ale z delikatnym i wilgotnym miąższem. Szukałam, szukałam i nie mogłam znaleźć...  Spodobał mi się ten przepis, ale mój zakwas raczej nie spełniał wymagań gęstego jogurtu. Pożonglowałam więc proporcjami i przy drugim podejściu udało się. Tak powstała moja wersja bułek na zakwasie. I te właśnie bułki chciałabym Wam dzisiaj przedstawić.

Wspaniale spełniają się jako baza kanapek, takich kolorowych z dużą ilością warzyw i plasterkami sera lub wędliny. Jeśli dodacie do tego jeszcze kubek ulubionej herbaty, to otrzymacie idealne  śniadanie.



BUŁKI Z ZIARNAMI NA ZAKWASIE

(na 6 sztuk)

Składniki:
75g zakwasu żytniego (100% hydracji)
250g mąki pszennej chlebowej
50g razowej mąki orkiszowej (użyłam typu 1850)
170g ciepłej wody
1 łyżka oliwy
1/2 łyżeczki miodu
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka drożdży instant
1 łyżka pestek słonecznika
1 łyżeczka nasion siemienia lnianego
plus oliwa do smarowania

Przygotowanie:
Drożdże wymieszać z wodą, odstawić na chwilę. Dodać zakwas, dokładnie wymieszać. Dodać sól, miód, oliwę, słonecznik i siemię lniane, wymieszać. Stopniowo dosypywać mąkę, zagnieść gładkie i bardzo elastyczne ciasto. Przełożyć je do miski wysmarowanej odrobiną oliwy, szczelnie przykryć folią do żywności i odstawić w ciepłe miejsce do wyrastania na godzinę (w tym czasie ciasto podwoi swoją objętość).

Wyrośnięte ciasto podzielić na 6 równych części. Posmarować dłonie oliwą i formować bułki, układać je na wyłożonej papierem do pieczenia blasze (w większych odstępach), spłaszczyć dłonią. Przykryć ściereczką i odstawić na pół godziny do ponownego wyrastania.

Piekarnik rozgrzać do 225 stopni (termoobieg) i piec bułki przez 15 minut (można spryskać je wodą w trakcie pieczenia, wtedy skórka będzie lekko chrupiąca). Po wyciągnięciu z piekarnika studzić na kratce. Smacznego!

czwartek, 17 lutego 2011

Arabskie krakersy


Jak ostatnio pisała Maggie kuchnia arabska ma coś takiego w sobie, że nie pozwala o sobie za długo zapomnieć. Dzięki Festiwalowi Panny M. coraz chętniej sięgam do przepisów z tego regionu, a zapach kminu rzymskiego i kolendry już na stałe zagościł w mojej kuchni.

I właśnie wertując książkę Kuchnia arabska (seria Podróże kulinarne) znalazłam ciekawy przepis na krakersy, ale nie byle jakie... Niesamowicie proste w wykonaniu, a do tego bardzo szybko znikają podczas wieczornych spotkań ze znajomymi. A skoro jeszcze mamy Karnawał, to warto go wykorzystać!

ARABSKIE KRAKERSY

(na 36 sztuk)

Składniki:
na ciasto:
1 łyżeczka suszonych drożdży
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka cukry
125ml ciepłej wody
185g mąki (użyłam zwykłej pszennej, typ 550)
2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki ostrej papryki

do posypania:
1 białko jajka
biały i czarny sezam
biały i niebieski maku
sól morska gruboziarnista

Przygotowanie:
W małej misce wymieszać drożdże z miodem, cukrem i całą wodą, przykryć i odstawić na 15 minut w ciepłe miejsce.

Mąkę przesiać do miski, dodać sól i ostrą paprykę, dokładnie wymieszać. Dodać przygotowany wcześniej zaczyn z drożdży i zagnieść elastyczne ciasto. Wyrabiać na posypanej stolnicy przez 2 minuty. Dużą miskę wysmarować oliwą, przełożyć ciasto i odstawić do lodówki na 45 minut.

Po wyciągnięciu z lodówki ponownie wyrobić ciasto (stolnica lekko podsypana mąką), aż będzie gładkie. Podzielić je na cztery równe części. Każdy z nich rozwałkować na prostokąt 13x30 cm. Jajko lekko ubić, nakłuć ciasto widelcem. Z każdego prostokąta wykroić 9 trójkątów, posypać ziarnami (u mnie mak, sezam i sól gruboziarnista). Wykrojone trójkąty ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec przez 12 minut w piekarniku nagrzanym do 150 stopni (termoobieg).

Ostudzić na kratce. Podawać na zimno jako samodzielna przekąska lub z dodatkiem ulubionych sosów. Smacznego!



***

Przepis bierze udział w akcji "Festiwal kuchni arabskiej" Panny Malwinny:


Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 15 lutego 2011

Pikantna Shawarma z kurczaka... w chlebie pita podana


Jakiś czas temu piekłam z żywiołowymi kobietkami (Panną M., Shinju i Maggie) chlebek pita. Już wtedy wiedziałam że te poduchy będziemy nadziewać i to na ostro :) Wybór padł na pikantną shawarmę z garścią sałaty, świeżym ogórkiem i pomidorem oraz bardzo ciekawym cytrynowym sosem. Tym razem we wspólnym nadziewaniu udział brały Panna M., Maggie i Małgosia.

Nie wiem czy ktoś pamięta, ale w ramach wspólnego gotowania moim żywiołem jest chilli. Ostatnio wyczytałam, że wśród narodów arabskich panuje przekonanie, że im bardziej ostrą potrawę przygotowuje kobieta mężczyźnie tym bardziej go kocha. Moc chilli jest wyznacznikiem siły uczucia. Coś w tym jest... Luby po spróbowaniu tej shawarmy pierwszy raz* aż mnie ucałował, tak mu smakowało. Zatem drogie Kobiety do dzieła, bo z tego co wiem to większość panów tak właśnie reaguje na ten smakołyk :)

* shawarma gościła u mnie na stole już kilka razy ;)


PIKANTNA SHAWARMA Z KURCZAKA (podana w chlebie pita)

oryginalny przepis pochodzi ze strony Arabic Food
(na 4 porcje)

Składniki:
8 chlebów pita (z tego przepisu)
1 duża podwójna pierś z kurczaka
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
3/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka płatków chilli
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
1/2 łyżeczki mielonej kolendry
7 łyżek jogurtu typu greckiego (niskotłuszczowego)
2 łyżki soku z cytryny
4 ząbki czosnku
2 łyżki oliwy extra virgin

na dressing cytrynowy:
1 łyżka musztardy Dijon
4 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka soli
3/4 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
4 łyżki oliwy extra virgin

na sałatkę:
1 mała główka sałaty lodowej (lub mieszanka ulubionych sałat)
2 pomidory
1/2 ogórka

Przygotowanie:
Natkę pietruszki drobno posiekać, przełożyć do dużej miski. Dodać płatki chilli, imbir, kolendrę i  kmin rzymski, dokładnie wymieszać. Dodać jogurt, sok z cytryny i wyciśnięte ząbki czosnku, ponownie wymieszać. Kurczaka umyć, osuszyć i pokroić na kawałki. Dodać do przygotowanej marynaty i wymieszać, żeby pokryła całe mięso. Przykryć i odstawić do lodówki na co najmniej 1 godzinę (ja odstawiłam na całą noc).

Rozgrzać oliwę na dużej patelni, smażyć mięso porcjami, aby kurczak ładnie się zrumienił. Każdą partię osączyć na papierowym ręczniku z nadmiaru tłuszczu.

Przygotować dressing: W małej misce wymieszać musztardę, sok z cytryny, sól i pieprz. Stopniowo dodawać oliwę, cały czas mieszając.

Ogórka pokroić na plasterki, pomidora w ósemki, wymieszać z sałatą w dużej misce. Dodać kurczaka, ponownie wymieszać.

Chleb pita przekroić wzdłuż na pół, do środka nałożyć sałatkę, polać sosem. Gotowe do podania. Smacznego!


***

Przepis bierze udział w akcji "Festiwal kuchni arabskiej" Panny M.


Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 14 lutego 2011

Walentynkowy torcik bezowy


Szał walentynkowych zakupów jakoś mnie w tym roku ominął. Dopiero przed weekendem dotarły do mnie wszechogarniające serduszka, girlandy i atakujące zewsząd "I Love You"... Broń Boże nic takiego nie zakupiłam ;) Chociaż jak szłam dzisiaj do pracy to zastanawiałam się, kto takie gadżety miłosne kupuje?

Im jestem starsza tym urok Walentynek mija.  Kiedyś towarzyszyła im ekscytacja... czy dostanę kartkę? A gdy już ją dostałam dochodzenie od kogo ona jest było czasem zagadką na miarę Sherloka Holmesa. A teraz... zastanawiam się ile w tym prawdziwego święta, a na ile to duża machina komercyjnego biznesu?

Jednak nie oparłam się przygotowaniu na ten dzień jakiegoś specjalnego deseru. Może wyszedł trochę kiczowaty, ale co mi tam... to święto ma w sobie takie jego pokłady, że jeden zaczerwieniony torcik tego nie pogorszy :)

Przepis wypatrzony kiedyś u Szarlotka w końcu doczekał się realizacji, choć w nieco zmienionej - na potrzeby dzisiejszego dnia - wersji. Trzeba w niego zainwestować trochę czasu (przygotowanie i dekoracja), ale naprawdę warto.
 

WALENTYNKOWY TORCIK BEZOWY

inspiracja od Szarlotka
 
Składniki:
1 białko
65g cukru pudru
100g serka mascarpone
50g mrożonych truskawek
 
do dekoracji
białe kuleczki
czerwony cukier
czerwony pyłek
listki mięty
 
Przygotowanie:
Białko ubić na sztywną pianę, stopniowo dodając cukier. Rozgrzać piekarnik do 150 stopni (górna-dolna grzałka). Na papierze do pieczenia narysować 3 serca. Nakładać łyżką bezę na zaznaczony kształt. Piec przez około 35 minut (środkowa półka). Zostawić do ostygnięcia w piekarniku.
 
Ser zmiksować z truskawkami, odstawić do lodówki, aż bezy ostygną.

Na każdą bezę nakładać 2 łyżki przygotowanej masy serowo-truskawkowej. Ułożyć bezy jedna na drugiej, lekko dociskając. Krem udekorować białymi kuleczkami, a wierzchnią warstwę obsypać czerwonym cukrem i pyłkiem, udekorować listkami mięty.

Podawać schłodzone. Smacznego!


***

Przepis bierze udział w akcji "Walentynki. Czym TO się je? "


Pozdrawiam serdecznie!