poniedziałek, 25 listopada 2013

Kasztanowe love. Z piekarnika.


Jeszcze niedawno kasztany (te jadalne) kojarzyły mi się tylko z kultowym serialem. Hasło "W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle" i odzew: "Zuzanna lubi je tylko jesienią. Przysyła ci świeżą partię." Takich pieczonych spróbowałam  po raz pierwszy jakieś dwa-trzy lata temu przy Powązkach przy okazji odwiedzania grobów. Żałuję, że pieczone kasztany można tylko w takich okolicznościach zjeść w Warszawie. A może o czymś nie wiem? Czy gdzieś w stolicy można zjeść takie pieczone na świeżym powietrzu kasztany?

Odkąd odkryłam, że w jednym z supermarketów można się zaopatrzyć w świeże kasztany w rozsądnej cenie, od czasu do czasu kupuję je sobie, by móc cieszyć się ich smakiem nie tylko od święta. Polecam! Tym bardziej, że to przepis jednoskładnikowy, a z dodatkowego sprzętu wymagany jest tylko mały ostry nóż.

Pieczone kasztany (z piekarnika)

oryginalny przepis pochodzi ze strony bbc.co.uk
(na 4 porcje)

Składniki:
500g kasztanów

Przygotowanie:
Rozgrzejcie piekarnik do 200 stopni (górna i dolna grzałka).

Za pomocą małego ostrego noża natnijcie skórę kasztanów. Wybierzcie tą wewnętrzną (płaską) stronę i wytnijcie znak x. Wyłóżcie na blasze (wyłożonej wcześniej papierem do pieczenia) naciętą stroną do góry. Pieczcie przez 30 minut, aż kasztany się "otworzą" i będą miękkie.

Podawajcie od razu po wyciągnięciu z piekarnika. Smacznego!

3 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że mogłabym żywić się wyłącznie nimi. Po prostu kocham pieczone kasztany. Raz robiłam w domu, ale jednak najlepsze są na mrozie z papierowego rożka :) mieszkając w Warszawie nigdy ich nie widziałam na ulicy. W Paryżu - istny raj! A teraz jestem we Wrocławiu i tu też są na świątecznym jarmarku. Może i w stolicy na jakichś tego typu imprezach?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm, uwielbiam :) Jadłam tylko te domowe, może nie wiem, co tracę ;) Ale takie w zupełności mnie zadowalają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marianna, doskonale Cię rozumiem. Ja je uwielbiam od pierwszego kęsa. Z papierowego rożka na mrozie faktycznie smakują najlepiej, ale takie z piekarnika też dają radę. Poszukam na bożonarodzeniowym jarmarku w tym roku :)

    Gin, na smaku nie tracisz moim zdaniem nic. Bardziej chodzi o klimat gorących pieczonych kasztanów jedzonych na mroźnym powietrzu.

    Pozdrawiam ciepło!
    Ewe

    OdpowiedzUsuń

Witaj!
Super, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią. Komentarze są moderowane, dlatego nie martw się, jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu.