Jak na złość wszystkie problemy zwalają się na głowę w tym samym momencie. W takich sytuacjach sięgam pamięcią do dzieciństwa, gdy czas mijał tak beztrosko. Jedynym problemem było zdecydowanie czy jeździmy dziś na rowerach, czy jednak będziemy grać w badmingtona. Cudowny to był czas. Biegło się do ogrodu po świeżą łodygę rabarbaru i zjadało umaczaną w cukrze. Wykręcało buzię okrutnie, ale jakoś nie można się było od tego wiosennego przysmaku oderwać.
Z rabarbaru dobry też był maminy placek, zwykły ucierany. Za to kompot był zmorą, te pływające w nim fafrocle.... no jakoś nie przechodziły mi przez gardło. Fuj! Teraz (po kilkunastu latach) to panaceum na zmęczenie, cudownie orzeźwiające. Wystarczy jedna szklanka i od razu jest lepiej :)
Kompot z rabarbaru z cytryną i wodą różaną
inspiracja przepisem na kompot z rabarbaru z 3. numeru Kukbuka, s. 32(na 1,5l kompotu)
Składniki:
4-5 łodyg rabarbaru
1 litr wody
4 łyżki brązowego cukru
2 łyżeczki wody różanej
1 cytryna
2 gałązki mięty
3 szklanki wody mineralnej (lekko gazowanej)
Przygotowanie:
Łodygi rabarbaru obierzcie i pokrójcie w około 3cm kawałki.
Do garnka wlejcie wodę, dodajcie cukier i zagotujcie. Zmniejszcie ogień, dodajcie rabarbar i wodę różaną. Gotujcie przez kilkanaście minut, aż rabarbar zacznie się rozpadać. Zdejmijcie z ognia, dodajcie pokrojoną w plasterki cytrynę. Odstawcie na bok do całkowitego ostygnięcia, dodajcie miętę i schłodzoną wodę mineralną, dokładnie wymieszajcie.
Zachwycające zdjęcia. A kompot na pewno wspaniały :)
OdpowiedzUsuńKochana,a wiesz, ze ja te farfocle uwielbiałam i uwielbiam ...zawsze je wyjadam z kompotu:) .... cudowne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńJa dziś mam w planach gar rabarbarowego kompotu:)