Witajcie!
W weekend byliśmy na grzybach. Od kilku tygodni próbowaliśmy się na nie wybrać, ale jakoś wszystko stawało na przeszkodzie. Tym razem jednak wyjazd za Warszawę i odzyskanie "władzy" nad autem sprawiło, że las (a dokładnie puszcza kampinoska) stanęła przed nami otworem. I ten cudowny zapach, gdy od razu czuć że grzyby dziś będą.
W moim rodzinnym domu jest tylko jeden sposób na kanie. Namoczyć je w mleku. Im dłużej są moczone, tym bardziej miękkie się stają. Przygotowujemy ciasto o konsystencji nieco gęstszej niż naleśnikowe i zanurzamy w nim kanie, by następnie je usmażyć na patelni. Kotlety z kani. Jesienią to danie obowiązkowe.
Kanie w cieście naleśnikowym
przepis własny
Składniki:
kapelusze kani
mleko
na ciasto:
3 jajka
2 szklanki mąki
1 szklanka mleka (ja używam tego z
moczenia kani)
sól
biały pieprz
dodatkowo:
olej do smażenia
Przygotowanie:
Kanie oczyszczamy i dokładnie wycinamy
nóżki. Układamy je w dużej misce. Gdy kapelusze są duże (większe niż
patelnia, na której będziemy je smażyć) dzielimy je na ćwiartki.
Grzyby zalewamy mlekiem, dociskamy talerzem i odstawiamy do lodówki
na 24 godziny.
Następnego dnia wyciągamy kanie z mleka (nie
wylewamy go, przyda się do ciasta naleśnikowego), osączamy na papierowym
ręczniku. Do miski wbijamy jajka, dodajemy mąkę oraz szklankę mleka, w
którym moczyły się grzyby. Dokładnie mieszamy, doprawiamy do smaku solą i
pieprzem.
Kapelusze kani zanurzamy w cieście i smażymy
z obu stron na złoty kolor. Przed podaniem
osączamy na papierowym ręczniku z nadmiaru tłuszczu.
Smacznego!
***
Przepis bierze udział w akcji "Grzybobranie 2010".
Pozdrawiam serdecznie!
E.
kaniobranie, tak! uwielbiam kapelusze smazone na paletni w panierce. A moj D. Uwaza je za lepsze niz kotlety :)
OdpowiedzUsuńJa kanie obtaczam w jajku i bułce tartej. Są pyszne i dobrze, że wiele osób boi się je zbierać...sasasa więcej dla nas :)
OdpowiedzUsuńOj, jak ja ci tych kotletow zazdroszcze, tak dawno ich nie jadlam...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kanie w takiej formie. W zeszłym roku miałam okazję dość dużo ich zjeść. Mam nadzieję, że i w tym roku będzie mi dane.
OdpowiedzUsuńKuchareczko, mi też smakują baaardzo :)))
OdpowiedzUsuńWeroniko, dokładnie :D
Ostatnio słuchałam ciekawej audycji o grzybach. Kania różni się od muchomora sromotnikowego m.in. tym, że ten kołnierzyk przy nóżce się rusza jak pierścionek na palcu, a w muchomorach jest nieruchomy. Sprawdziłam na swoich kaniach i to fakt, rusza się :D
Miss_coco, przesyłam wirtualne :))) smacznego!
Lashqueen, mam wrażenie że sezon kaniowy w pełni :))) pytanie czy w Italii są kanie?
pozdrawiam serdecznie!
Uwielbiam Kanie :)
OdpowiedzUsuńgratuluję naprawdę udanego grzybobrania
OdpowiedzUsuńu mnie kanie podaje się w panierce, takiej jak do schabu, ale osobiście wolałabym zjeść według Twojego pomysłu
Sister4cooking, ja też :)))
OdpowiedzUsuńKaś, dziękuję :) wobec tego zapraszam do wypróbowania :))
Pozdrawiam serdecznie!
a ja kani nie jadłam nigdy i zawsze bałam się zbierać...więc- nie zbierałam;( a tak kuszą...
OdpowiedzUsuńZa grzybami niestety nie przepadam, ale!!!! podziwiam ludzi ktorzy potrafią zbierać grzyby :)))) Ja bym się pewnie przewróciła o wielkiego grzyba :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Malwinno, fakt to są grzyby, które trzeba znać... jakby co mogę wirtualnie przesłać :)
OdpowiedzUsuńKucharzyTrzech, za wszystkimi grzybami?
Mój brat ma podobnie, że o grzyby się potyka ;)
Na ostatnim wypadzie do lasu, uzbierał bardzo dużo maślaków, w tym jednego gigantycznego (jego zdaniem), a jak nam go pokazał to szczęki nam opadły, bo okazało się że to olbrzymi prawdziwek... a do tego był zdrowy :)))
pozdrawiam serdecznie!
Trochę z poślizgiem odpowiadam, ale twierdząco - w Italii są kanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I co udało się jakieś znaleźć?
OdpowiedzUsuńSzczerze, chyba nie pomyślałabym że znajdzie się tam dla nich właściwy klimat... ale może w północnych rejonach...
pozdrawiam serdecznie!