Czy kojarzycie taką reklamę... Wokół panuje domowy rozgardiasz, który dzięki kawie na chwilę się zatrzymuje, aby potem znów ruszyć swoim szalonym tempem? Osobiście uwielbiam takie chwile, ponieważ pozwalają mi na złapanie oddechu.
Gdy tylko uda mi się taki moment chwycić w dłonie, to mam ochotę pędzić do kuchni coś upichcić... ale nie na szybko, oby tylko się zmieścić w 30 minutach i pędzić do kolejnych spraw. Nie, i jeszcze raz nie! Wtedy działam spokojniej, jakby wszystkie wcześniejsze stresy i zmartwienia odeszły sobie gdzieś daleko i zapomniały o mnie. Ja wtedy mam ochotę na nieśpiesznie kucharzenie. Ciekawie robi się, gdy taka chwila trafi się w trakcie roboczego tygodnia :))
Gdy tylko uda mi się taki moment chwycić w dłonie, to mam ochotę pędzić do kuchni coś upichcić... ale nie na szybko, oby tylko się zmieścić w 30 minutach i pędzić do kolejnych spraw. Nie, i jeszcze raz nie! Wtedy działam spokojniej, jakby wszystkie wcześniejsze stresy i zmartwienia odeszły sobie gdzieś daleko i zapomniały o mnie. Ja wtedy mam ochotę na nieśpiesznie kucharzenie. Ciekawie robi się, gdy taka chwila trafi się w trakcie roboczego tygodnia :))
Dzisiejsza sałatka właśnie taka jest, wypróbowana po jednym z takich momentów. Udało mi się wtedy nawet w spokoju wypić kubek herbaty. Całym moim zajęciem było powolne sączenie herbaty i obserwowanie przechodzących ludzi za oknem. Miło jest czasem to powtórzyć, ostatnio nawet coraz częściej udaje mi się takie chwile uchwycić w locie i przytrzymać.
Ale wracam do sedna... Zaproponowana sałatka wymaga dużo szatkowania, siekania i oblizywania palców :) Pierwszym razem, gdy ją przygotowywałam wyjadłam prawie pół marynaty jeszcze przez wysmarowaniem kurczaka. Musiałam jeszcze jej dorobić... i znów trochę podjadłam. Nie wiem czemu połączenie tamaryndowca, limonki, sosu sojowego i miodu tak na mnie działa (czosnek został zdominowany przez inne smaki i jest tu tylko lekko wyczuwalny). Mogłabym tą marynatę wyjadać łyżeczkami, gdyby sprzedawano ją w słoikach :)
Zatem zapraszam. Mam nadzieję że to połączenie posmakuje Wam tak bardzo jak mi.
SAŁATKA Z KURCZAKA Z SOSEM Z LIMONKI, MIODU I TAMARYNDOWCA
zainspirowane Kuchnią chińską z serii Podróże kulinarne
(na 4 porcje)
Krok pierwszy: Marynowanie mięsa
Składniki:
1 podwójna pierś z kurczaka
1 łyżka oleju arachidowego
2 łyżki pasty z tamaryndowca
1 łyżka miodu
2 ząbki czosnku
1 limonka
Przygotowanie:
Limonkę sparzyć, na tarce zetrzeć skórkę, wycisnąć sok. Olej, miód, sos sojowy, pastę tamaryndowca, wyciśnięty czosnek, skórkę i 1 łyżkę soku z limonki* dokładnie wymieszać w misce, tak aby składniki się połączyły. Mięso kurczaka dokładnie obtoczyć w marynacie, zostawić na dwie godziny w lodówce.
* Pozostałego soku z limonki nie należy wylewać, ponieważ reszta zostanie wykorzystany w kolejnych krokach.
Krok drugi: Sałatka
Składniki:
1/2 główki kapusty pekińskiej
4 dymki
2 szalotki
pęczek rzodkiewki
1 ogórek
1/2 szklanki świeżych liści kolendry
duża garść świeżych liści mięty
kilka kropli oleju arachidowego
Przygotowanie:
Kapustę pekińską drobno poszatkować, dymkę pokroić w piórka, a rzodkiewkę i ogórka (pozbawionego pestek) w cienkie słupki. Dodać liście kolendry i mięty. Szalotki podbnie jak dymkę pokroić w piórka i usmażyć na odrobinie oleju. Wszystkie warzywa dokładnie wymieszać.
Krok trzeci: Sos do sałatki
Składniki:
1 łyżka oleju arachidowego
1 łyżka miodu
1 łyżka sosu sojowego ciemnego
1 czerwona papryczka chilli
2 łyżki soku z limonki
Przygotowanie:
Wszystkie składniki włożyć do szczelnego słoika, zakręcić, silnie wstrząsnąć i sos gotowy.
Krok czwarty: Przygotowanie kurczaka
Składniki:
cały kurczak i marynata z kroku pierwszego
1 łyżeczka oleju arachidowego
Przygotowanie:
Na dużej patelni rozgrzać olej, kurczaka smażyć razem z marynatą, aż mięso będzie miękkie (ok. 15 minut na średnim ogniu; należy uważać na wielkość ognia, żeby marynata się nie przypaliła). Odstawić na kilka minut, potem pokroić w plasterki.
Krok piąty: Podanie
Najpierw połączyć sałatkę z sosem, dokładnie wymieszać, rozłożyć do miseczek. Na górze układać plasterki kurczaka. Udekorować listkiem kolendry i odrobiną startej skórki z limonki.
Najlepiej smakuje, gdy kurczak jest jeszcze ciepły :) Smacznego!
***
Przepis dopisuję do akcji "Z widelcem po Azji":
Pozdrawiam serdecznie!
wygląda bosskoo. efekt na prawdę smakowity;) mi marzy się dzień w którym będę mogła oddać się temu co lubię , bez stresu że gdzieś mi śpieszno i bez wyrzutów sumienia że mogłam zrobić coś innego;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Nie pozostae nic innego jak powtórzyć za Malwinną, że sałatka wygląda bosskoo!!;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;-)
W podobnej marynacie trzymam mięsa i ryby. Mogłabym ją jeść samą.
OdpowiedzUsuńTwoja sałatka brzmi wspaniale.Tylko,czy wytrwam do końca szatkowania?
o jak pysznie! już mam ochotę na obiad :)
OdpowiedzUsuńBaaaarrrdzo apetycznie wygląda :)Zdradź mi sekret gdzie dorwałaś kolendrę?? :)
OdpowiedzUsuńPanno M., Grumko :), Paula, dziękuję :)))
OdpowiedzUsuńAmber, dlatego ten przepis musi być po takiej chwili kiedy łapiesz odrobinę oddechu, a potem zatracasz się w szatkowaniu :D
Od-kuchni, dziękuję. Świeża kolendra dostępna jest w sklepach: Kuchnie Świata i Asian House (przynajmniej o tych wiem w Warszawie). Niestety nie są zbyt trwałe, ponieważ następnego dnia mimo przechowywania w lodówce marnieją. Po prostu trzeba je zużywać na raz :)
Pozdrawiam ciepło
Niezwykle zachęcająca:)
OdpowiedzUsuńw końcu wiem z czym wykorzystać pastę z tamaryndowca czy jak mu tam ;)
OdpowiedzUsuńdzięki
Nie miałam jeszcze okazji użyć pasty z tamaryndowca. Jestem ciekawa jak to to smakuje. Tak czy owak, sałatka wygląda bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńAaa! Zjadłabym nawet już, nawet teraz...tylko gdzie dostanę pastę z tamaryndowca??
OdpowiedzUsuńco za sałatka!
OdpowiedzUsuńa gdyby ja tak na ciepło..?
Wiele razy robilam mieso w pobobnej marynacie, ale salatki nigdy. Wykorzystam pomysl.
OdpowiedzUsuńWygląda, że palce lizać. I podrzuciłaś mi pomysł, co ukochanemu do pracy do jedzenia zrobić :)
OdpowiedzUsuńJak poezja brzmi. Podoba mi się brzmieniowo słowo tamaryndowiec. A sama potrawa to już są moje wyżyny zachwytu.
OdpowiedzUsuńWiosenko, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńAga-aa, polecam jeszcze inne przepisy z użyciem tamaryndowca :)
Lashqueen, tamaryndowiec nadaje potrawom kwaśny smak.
Arvén, ja pastę z tamaryndowca kupowałam w Kuchniach Świata, ale jeśli masz gdzieś w okolicy sklep z azjatycką żywnością (np. Asian House) to z pewnością go tam dostaniesz.
Karmel-itko, próbowałam też na ciepło - podgrzewałam lunchbox w pracy i była równie dobra. Chociaż ja sałatki lubię w wersji chrupiącej :)
Usagi, będzie mi niezwykle miło :)
Kuchareczko, a jak smakuje! Jeśli jeszcze nie próbowałaś tej pasty to wypróbuj. Jest po prostu genialna! A ta marynata do mięsa.... ech, poezja!
Pozdrawiam ciepło i serdecznie!
Bardzo apetycznie wygląda kurczak w otoczce tamaryndowca. Uwielbiam jego kwaskowaty smak. Ostatnio testowałam tamaryndowca w formie bloku - trochę z nim zachodu, bo trzeba namoczyć go we wrzątku a potem przetrzeć przez sito, ale smak ma fajny. Świeżą kolendrę można też kupić w sklepie Asia Tasty w Hali Gwardii a także w jednym ze stoisk w pasażu handlowym przy Hali Mirowskiej - polecam szczególnie ostatni namiar - mają tam świeże zioła o nieco dłużej trwałości. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHaniu, dziekuję :) W bloku mówisz... ja się z takim nie spotkałam, ale zapoznam się już pewnie niedługo :)
OdpowiedzUsuńDo Hali Mirowskiej mam z pracy jeden przystanek tramwajowy, więc z miłą chęcią się przespaceruję w tamtym kierunku.
Pozdrawiam ciepło!