Powroty. Raz bywają trudne, a innym razem czuję się jakbym włożyła wygodne buty. Nic nie uwiera, wszystko jest na swoim miejscu, idealnie dopasowane.
Lato minęło mi jak z bicza strzelił, sama nie wiem, dlaczego nie było mnie tutaj tyle czasu. Cały czas gotowałam, ale kompletnie nie po drodze było mi z pisaniem. Chwilowy brak motywacji, weny? Pewnie wszystkiego po trochu, a może po prostu zmęczenie materiału? Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i od września blog znów ruszy pełną parą.
Dzisiaj zapraszam Was na pyszne patisony. Przepis jest bardzo prosty, a zamyka w sobie wszystkie te smaki lata, które uwielbiam. Młody szpinak, równie dobry do jedzenia na surowo. Kurki, których czyszczenie pewnie niejednego wpędziło w ciężką nerwicę. Jesz, i nigdy nie wiesz, czy nic nie zgrzytnie :) Do tego patison. Czy trzeba czegoś więcej? Tak.... widelca!
Faszerowane patisony ze szpinakiem, kurkami i gorgonzolą
przepis własny
(na 4 sztuki - moim zdaniem to 2 porcje)
Składniki:
4 małe patisony (o łącznej wadze ok.750-800g)
200g szpinaku
2 łyżki gorgonzoli
100g oczyszczonych kurek
sól, pieprz do smaku
oliwa
Przygotowanie:
Patisonom odetnijcie czubki (na ok 1/4 wysokości). Wydrążcie warzywa przy pomocy małej łyżeczki, tak by pozbyć się nasion (starajcie się jednak by zachować co najmniej 0,5cm miąższu). Posólcie wydrążone wnętrze i "czapeczki" i odstawcie na 10 minut, by warzywa zmiękły.
Rozgrzejcie piekarnik do 175 stopni (górna i dolna grzałka). Patisony ułóżcie w naczyniu do zapiekania i pieczcie przez 15 minut. Warzywa powinny być miękkie, ale nie powinny się rozpadać.
Na patelni rozgrzejcie oliwę, dodajcie grubo posiekane kurki . Smażcie przez kilka minut, co jakiś czas mieszając. Następnie dodajcie szpinak, duście razem z grzybami, aż liście zmiękną. Na koniec wmieszajcie gorgonzolę i zdejmijcie z gazu. Doprawcie do smaku solą i pieprzem. Odstawcie na chwilę, do lekkiego przestygnięcia.
Podzielcie farsz na cztery części i nałóżcie do każdego upieczonego patisona. Przykryjcie "czapeczkami". Podawajcie od razu. Smacznego!
Uwielbiam patisona, to faktycznie smak dziecinstwa, ja go jadlam usmazonego tak jak kotlet schabowy - pychotka :)
OdpowiedzUsuńBajeczne fotografie z bajecznym patisonem. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDobrze, ze znow jestes :)
OdpowiedzUsuńA ja akurat patisona nigdy nie probowalam. Moze pora sie z nim przywitac...?
Martynosia, dla mnie patison z dzieciństwa to tylko marynowany i zawsze ten jasny. W tym roku pierwszy raz trafiłam na ten ciemniejszy. Hmmm,jak kotleta schabowego... nie wpadłabym na to :)
OdpowiedzUsuńDominika, dziękuję! Światła już coraz mniej, więc trzeba korzystać. Bo już za kilka tygodni będzie z nim krucho :(
Maggie, :) Spróbuj koniecznie! Na początek w wersji zapiekanej. Jest bardzo podobny w smaku do cukinii, tylko kształt ma bardziej fantazyjny - nie z tej ziemi :)
Pozdrawiam ciepło!
Nie wiedziałam, że istnieją też ciemne patisony. U nas to egzotyczne warzywo nie występuje. W każdym razie nigdy się nie natknęłam tu na patisony.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że lubisz to gotowanie, też je polubiłam od samego patrzenia! Nominowałam Cię do LBA, w wolnej chwili zapraszam do zabawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://made-in-joy.blogspot.com
Wspaniale wygląda, naprawdę pysznie. I takie piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńLubię patisony,
Pozdrowienia:)
Uwielbiam patisony, ale takiego ciemnego pierwszy raz widzę:). Fajne połaczenie smakowe:)
OdpowiedzUsuń