I nastał ten dzień. Mam dla Was fantastyczny przepis, a ani grama soczystego tekstu do jego okraszenia. To, że zrobiłam pyszne quiche z zielonymi szparagami brzmi super, ale poza tym mam totalną pustkę w głowie. Nic sensownego, ale to nic nie chce się urodzić od miarowego stukania w klawiaturę. Moje pióro jest od kilku dni równie ciężkie, co młot Thora {tak spodobało mi się to znalezione w sieci porównanie, że nie mogłam się powstrzymać, by je sparafrazować}.
Przez chwilę liczyłam na to, że to kwestia zmęczenia i dlatego odkładałam jego sklecenie na później. Podchodziłam do niego raz, drugi, trzeci... Przestawiając zdania, kasując, dodając nowe, ponownie kasując chciałam mu nadać sens. Sprawić, że zacznie mi pasować to, co piszę, ale .... no nie ma bata, nic mi się nie podoba. Wszystko, co próbuję napisać jest jakieś takie sztuczne, pozbawione mojej żywiołowości i luzu. Jest bezosobowo i bezdusznie, tak byle jak. Jak czytam swoje niektóre ostatnie wpisy jest mi najzwyczajniej w świecie wstyd, że aż tak poszłam na łatwiznę. Bo to nie jestem JA! Równie dobrze mogłabym wrzucić swój przepis na jeden z wielu portali, na których poza przepisem nie ma nic więcej...
Od prawie roku toczę ze sobą wewnętrzny bój dotyczący rozszerzenia profilu bloga. Raz jestem mocno zmotywowana, żeby tą zmianę w końcu wprowadzić w życie. Innym razem odzywa się mój wewnętrzny leń i pyta: "Ale po co zmieniać, coś co działa już tak długo?" Pięć lat bez większych zmian (zmiana szablonu się nie liczy). Ale czy naprawdę jest dobrze? Statystyki bloga mówią, co innego, choć bardzo chciałabym wierzyć, że to chwilowe, ale liczby nie kłamią. Jest Was coraz mniej. Gołym okiem widać, że czujecie, że coś na blogu jest nie tak. Czegoś mu brakuje. Mi czegoś brakuje. Brakuje mi przestrzeni na moje inne zainteresowania, które w ostatnim czasie się pojawiły. Brakuje mi miejsca na przemyślenia, których w mojej głowie coraz więcej i którymi chciałabym się z Wami podzielić. Przemyślenia, które do bloga stricte kulinarnego nie pasują. Przekonałam się o tym dobitnie, gdy bez najmniejszego problemu napisałam szczery i bardzo dla mnie osobisty ostatni post. Moje palce same pchały się na właściwe klawisze, bo doskonale wiedziałam, co i jak chcę przekazać. Nie było mowy o braku weny, wręcz nie nadążałam spisywać myśli, które w mojej głowie się rodziły.
Dlatego jeśli jeszcze czytacie ten przydługi wstęp (nie pasujący do bloga kulinarnego), to możecie być pewni, że zmiany na blogu się pojawią. Nie jutro, nie pojutrze, ale któregoś dnia blog się zmieni. W końcu dojrzałam do tej zmiany, dlatego nie boję się Wam o niej napisać. Zmiany są konieczne, bo bez nich stoimy w miejscu i przestajemy się rozwijać. A ja chcę rozwinąć skrzydła!
Zaglądajcie więc tu dalej, czerpcie kulinarne inspiracje, których będę Wam dostarczać, ale nie zdziwcie się, gdy któregoś dnia blog powita Was w nowej odsłonie.
Quiche ze szparagami i gałką muszkatołową
przepis własny
(na formę o wymiarach 12 x 26 cm)
Składniki:
na ciasto:
250g mąki
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki cukru pudru
125g miękkiego masła
1 jajko
1/2 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej
na farsz:
1/2 pęczka zielonych szparagów
1 łyżeczka oliwy
50g twardego koziego sera
2 jajka
3/4 szklanki kefiru
1/2 łyżeczki soli
szczypta pieprzu
1 łyżeczka listków tymianku
2 szczypty świeżo startej gałki muszkatołowej
dodatkowo
1 łyżeczka masła do wysmarowania foremki
gałązki tymianku do dekoracji
Przygotowanie:
Mąkę razem z solą i cukrem przesiewamy przez sitko. Dodajemy masło, jajko, gałkę muszkatołową i wyrabiamy przez kilka minut, aż do połączenia składników. Wyrobione ciasto owijamy folią spożywcza i wkładamy do zamrażalnika na 15 minut.
Następnie rozwałkujemy ciasto i przekładamy do wysmarowanej masłem foremki. Nakłuwamy widelcem i wkładamy do lodówki na 30 minut.
Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni (górna i dolna grzałka).
Wyciągamy ciasto z lodówki, wykładamy je papierem do pieczenia, na który wysypujemy fasolę (by dociążyła ciasto podczas pieczenie) i pieczemy w rozgrzanym piekarniku przez 15 minut. Po tym czasie wyciągamy z piekarnika i odstawiamy do lekkiego ostygnięcia, usuwamy fasolę i papier.
Odłamujemy szparagom zdrewniałe końcówki, kroimy na kawałki o szerokości foremki. Na patelni rozgrzewamy oliwę i dodajemy pokrojone szparagi. Smażymy przez kilka minut, by szparagi lekko zmiękły.
Ser ścieramy na tarce o małych oczkach. Odkładamy 2 łyżki do posypania wierzchu quiche.
W misce mieszamy dokładnie pozostałe składniki farszu. Dodajemy starty ser, ponownie mieszamy. Tak przygotowaną masę wylewamy na podpieczony spód. Na wierzchu układamy podsmażone szparagi. Oprószamy odłożonym serem.
Wstawiamy do rozgrzanego piekarnika na 25-30 minut i pieczemy, aż masa się zetnie (sprawdzamy patyczkiem). Po wyciągnięciu z piekarnika odstawiamy do lekkiego ostygnięcia na kratkę.
Podajemy na ciepło lub na zimno udekorowane gałązką tymianku. Smacznego!
Quiche wygląda wspaniale! Szparagi plus serek kozi - smakowite połączenie!:) A zmiany to zawsze nowe szanse i nowe wyzwania ... :)
OdpowiedzUsuńŻeby było szczerze i autentycznie to musi być tak jak się Tobie podoba! byle by czasem przepisy były ;)
OdpowiedzUsuńZmiany są potrzebne, ważne by być sobą i nie robić niczego na siłę. Będzie dobrze, ja zostaję i czytam każdy post :)
OdpowiedzUsuń