wtorek, 23 czerwca 2015

Ciasto parzone i kawa. Profiterolki. Garść podziękowań. Dla Taty.


Z każdym kolejnym rokiem wydaje mi się, że czas zaczyna niespodziewanie przyspieszać. Kiedyś wyczytałam w Internetach, że to wynik historii, którą mamy. Gdy jesteśmy dziećmi, tej historii nie ma. Każdy dzień jest nowym odkryciem i trwa w nieskończoność, zwłaszcza lekcje. Teraz, gdy jestem "trochę" starsza mam wrażenie, że jadę na co najmniej trzecim biegu, a kolejne dni uciekają mi przez palce. Bo przecież dopiero co był Sylwester, Święta Wielkanocne, a tu bach! Całkiem niespodziewanie mamy LATO!
 
Ale zanim zacznę się nim zachwycać (w Warszawie pogoda nas nie rozpieszcza), to chcę podziękować. Oczywiście, że tacie, wszak dziś jest Dzień TATY.

Tato dziękuję Ci za to, że pokazałeś mi w naszej małej domowej ciemni, że fotografia to magia. Z bratem gdy tylko widzieliśmy, że tata wyciąga czerwoną żarówkę, to wiedzieliśmy, że łazienka zostanie wyłączona z użytku na popołudnie. Nie mogliśmy się doczekać, aż rozwiesimy przez całą łazienkę sznurek, na którym później będą schły wywołane fotografie. Z zachwytem patrzyliśmy jak tata wyciąga różnego rodzaju buteleczki, wlewa je do różnych pojemników. Wyciąga klisze z aparatu, wywołuje negatyw... a potem już dzieje się prawdziwa magia. I choć dziś wiem, jakie procesy chemiczne podczas wywoływania zdjęć zachodzą, to dla mnie to ciągle MAGIA. Magia mojego dzieciństwa, której nie chcę się pozbyć. Do tej pory gdy przechodzę obok starych zakładów fotograficznych, oglądam fotografie na wystawie (jakże inne od tych cyfrowych). Jeśli jest otwarte to zaglądam do środka i wdycham ten stary, trochę zakurzony zapach. Automatycznie przenoszę się wtedy w świat, gdy miałam kilka lat i znów jestem w domowej ciemni pomagając swoimi dziecięcymi rączkami zawieszać mokre jeszcze zdjęcia.

Tato dziękuję Ci za to, że pokazałeś mi, że nie ma rzeczy niemożliwych, bez względu na wiek. Wyjechać do obcego kraju bez znajomości języka, a jedynie z fachem w ręku nie jest łatwo. Tobie się udało! Do tego stopnia, że teraz cała nasza rodzina traktuje Emiraty Arabskie jak drugi dom. 

Tato dziękuję Ci za to, że pokazałeś mi, że warto robić coś z pełnym zaanagażowaniem, a nie na pół gwizdka. Oboje nie potrafimy robić nic na odwal się. Jak już się za coś zabieramy, to staramy się i wkładamy w to całe nasze serce. Staramy się zrobić coś dobrze (czasem perfekcyjnie) i ciężko nam na swoje "dziecko" spojrzeć obiektywnie.  Prowizorki kompletnie nam nie idą!

Tato dziękuję Ci za to, że cały czas pokazujesz mi, że warto robić to, co się lubi bez względu na wszystko! Nawet jeśli miałoby to być montowanie pomp, których schematów nie jestem w stanie zrozumieć :)

Do podziękowań dołączam również garść profiterolek z intensywnie kawowym nadzieniem. Kawa to już w tej chwili jedyny nałóg mojego taty :) Moje uwielbienie do kawy zgarnęłam od niego przy podziale genów, bo mama jest bardziej herbaciana.



Profiterolki z kremem kawowym

przepis własny
(na 25 sztuk)

Składniki:

na ciasto parzone:
1/2 szklanki wody
63g masła
1/2 szklanki mąki pszennej (typ 550)
2 jajka

na krem cukierniczy:
3 żółtka
50g cukru pudru
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
20g mąki
1 szklanka mleka
kilka kropli pasty waniliowej

Przygotowanie:

Wodę z masłem doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy gaz, dodajemy przesianą mąkę i cały czas mieszamy do momentu, aż ciasto będzie odchodzić od ścianek garnka. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy na bok, do całkowitego ostygnięcia. (UWAGA! Zanim dodacie jajka masa musi całkowicie ostygnąć. Jeśli dodacie je do jeszcze ciepłego ciasta, to nie profiterolki nie urosną w piekarniku i będą glinowate).

Gdy ciasto już całkowicie ostygnie, dodajemy jajka i dokładnie miksujemy, do czasu aż powstanie jednolita masa.

Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni (górna i dolna grzałka).

Przygotowaną masę przekładamy do rękawa cukierniczego z nałożoną tylką dekoratorską (ja wybrałam dużą gwiazdkę). Na blachę do pieczenia wyłożoną wcześniej papierem wyciskamy masę o wielkości orzecha laskowego. Przy pomocy wilgotnego noża, dociskamy powstały "czubek".

Pieczemy w rozgrzanym piekarniku przez 25 minut. Wyciągamy z piekarnika i studzimy na kratce.

W misce mieszamy żółtka z 20g cukru pudru. Po chwili dodajemy mąkę i dokładnie mieszamy, aż do uzyskania jednolitej konsystencji. 

W małym rondlu podgrzewamy mleko z pozostałym cukrem, kawą rozpuszczalną i pastą waniliową. Gdy zacznie się gotować, to wlewamy do żółtek, cały czas mieszamy. Gdy składniki dokładnie się połączą, to przelewamy masę z powrotem do rondla. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy przez 2 minuty (cały czas mieszamy trzepaczką do jajek). Zestawiamy z ognia i odstawiamy na bok do całkowitego ostudzenia. Przykrywamy folią spożywczą, by nie powstał kożuch. Odstawiamy na co najmniej godzinę.

Ostudzony krem cukierniczy przekładamy do rękawa cukierniczego z nałożoną tylką dekoracyjną (mały okrągły otwór). Lekko nakłuwamy profiterolki i nadziewamy je przygotowaną masą kawową. Gotowe możecie oprószyć cukrem pudrem, ja wolę je takie saute. Smacznego!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj!
Super, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią. Komentarze są moderowane, dlatego nie martw się, jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu.