piątek, 20 listopada 2015

Jak przetrwać? Remont #2.


Nasz remont powoli dobiega do końca. Oboje cieszymy się jak dzieci, bo tempo jakie sobie narzuciliśmy było zabójcze.  Bez urlopu, bez ekipy remontowej, wszystko tymi oto rękami wykonane. Do wyremontowania został już tylko ostatni pokój i masa sprzątania. Dziś już w planach pranie firan i zasłon, by jutro móc je powiesić po umyciu okien. Uff... i jak zalegniemy na kanapie, tak wstaniemy na świąteczne przygotowania.


Zanim jednak remont się skończy, to ostatnio przyszły mi do głowy trzy "strategie", jak sobie z nim poradzić.

1) Ucieczka.
Najprostsza, ale też najbardziej ryzykowna. Najprostsza, bo wystarczy spakować walizkę, oddać klucze do mieszkania ekipie (warunek konieczny) i zniknąć na czas trwania remontu. Kontrolna wizyta późnym popołudniem/wczesnym wieczorem...

Na czas remontu możecie się przenieść do  hotelu (najdroższa opcja, ale i najbezpieczniejsza) lub  rodziny/znajomych. 

W tym wariancie rodzinno-znajomym nadrabiacie zaległości, codziennie imprezki, pogaduszki przy winie niemal do rana. Skojarzenie z czasami studenckimi jest tu jak najbardziej na miejscu :) Początkowe "no przestań. daj mi te talerze. jesteś gościem. ja u Ciebie nie zmywam" i takie tam. Brzmi super, prawda? Taaak.... do czasu, kiedy całkiem niespodziewanie Wasi gospodarze przejdą w tryb "Ty-domownik". "ale prać to już mogliby sobie sami"... Gdy tylko poczujecie gęstniejącą atmosferę, to znak że pora zmienić miejsce pobytu i nadrobić zaległości z innymi znajomymi :)

PLUSY
- spokój, 
- nadrobienie zaległości w relacjach ze znajomymi/rodziną,
- status "gościa", więc nie musisz wykonywać obowiązków domowych.

MINUSY
-  brak kontroli nad postępami prac, 
- jeśli przegapisz moment przejścia w tryb "Ty-domownik" i nie przestawisz się na niego, to stawiasz na szali relacje z gospodarzami.


2) Tryb koczowniczy.
Zostajecie w domu. Dacie radę - myślicie. To przecież nie takie trudne, tylu znajomych robiło remont i nikt z własnego mieszkania nie uciekał. Jasne, tylko zawsze jakoś oglądacie efekt końcowy i jedynie słuchacie anegdot z gatunku "czy wiedzieliście, że coś tam, rozpryśnie się po ścianach jak zrobić inne  coś tam...." Ile kur#%$^$!, chol#%$#$^$^! i innych niecenzuralnych słów padło w tym czasie, o tym nikt nie mówi. Trochę jakby endorfiny efektu końcowego przesłaniały całe trudy remontowe. 

Na początku jest super! Każdy wyrównany skrawek ściany Was cieszy. Każdy ruch pędzla - domowy fitness, dwa w jednym. Przejście do kolejnego pomieszczenia, a jeszcze co chwilę zerkacie do poprzedniego, żeby napawać swoje oczy sukcesem. I tak może jest do połowy mieszkania (u nas po ogarnięciu spiżarni, kuchni, łazienki i części salonu) zaczęła się jazda na autopilocie i poszukiwanie światełek w tunelu sugerujących, że koniec jest bliżej niż dalej. Na tym autopilocie trzeba dojechać do końca, bo jeśli zrobicie przerwę, to już do remontu nie wrócicie, a te pomieszczenia będą na Was "patrzeć z wyrzutem". A Wy będziecie z uporem stosować strategię unikania.

PLUSY 
-  pełna kontrola nad postępami prac,
- przypominacie sobie o rzeczach, które dawno już myśleliście, że nie macie - można się nimi pobawić. Ja przypomniałam sobie o książkach do fotografii. zapomnianych dwóch poradnikach perfekcyjna pani domu, ale i o paru foremkach, które schowane tylko pokrywały się kolejną warstwą kurzu.

MINUSY  
- wszystko jest wszędzie (a pył przede wszystkim).

 

3)  Unikanie.
To najprostszy ze wszystkich sposobów, bo nie wymaga od Was żadnego wysiłku. Po prostu nagle ślepniecie. Wasze mieszkanie pięknieje... Nieważne, że boicie się ruszyć zasłonki, żeby nie spadł karnisz. Nie ważne, ze wiatr hula między oknami, ale dzięki temu macie cały czas cyrkulację powietrza... 

PLUSY
 - nie musicie robić nic.

MINUSY 
- w końcu trzeba będzie odzyskać wzrok i zrobić remont, przy czym nie będzie on taki lajtowy jak mógłby być jeszcze kilka miesięcy wcześniej.

***
A Wy jak sobie radzicie z remontami?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj!
Super, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią. Komentarze są moderowane, dlatego nie martw się, jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu.