W ubiegłą sobotę miałam okazję wziąć udział w warsztatach pt. "Pasztety, wina i sery". Warsztaty te cyklicznie organizuje Makro Cash&Carry dla prowadzących blogi kulinarne - choć nie tylko, był jeden przedstawiciel blogów winiarskich. Było to już drugie spotkanie z cyklu.
W pierwszym niestety nie mogłam uczestniczyć nazwijmy to z przyczyn obiektywnych, ale tak gwoli prawdy to zastanawiam się czasem, czy głowę mam na właściwym miejscu ;)
Na szczęście tym razem się udało dotrzeć i było tak jak się spodziewałam... Bo jak może być inaczej jeśli w jednym miejscu spotykają się ludzie, dla których gotowanie jest prawdziwą pasją, a nie tylko złem koniecznym. Dla których wygląd tego, co podają na talerzu ma równie ważne znaczenie co smak. Żebyście tylko słyszeli te uwalniane migawki i robienie zdjęć :)))
Był to dzień pełen śmiechu, ale przede wszystkim pełen rozmów o gotowaniu i winie. Ale też odnajdywania wspólnych wspomnień, np. słabość do chlebków roślinnych jedzonych prosto z krzaczka jaką odkryłam również u OliSz. A czy Wy kojarzycie takie małe roślinki, które mają fioletowe kwiatki, a ich małe owoce przypominają okrągłe bochenki chleba? Podjadaliście je kiedyś? Nie zabrakło też momentów grozy podczas flambirowania. Achh... wielkość płomieni była powalająca i te okrzyki radosnego przerażenia ;) Bezcenne.
W trakcie warsztatów przygotowywaliśmy mus z drobiowych wątróbek (w stylu fois gras) z galaretką jabłkową. Było naprawdę pysznie... a ja na pewno powtórzę go w domowym zaciszu przy okazji Świąt :)
Shinju, dziękuję za wspólne pichcenie, tym razem nie wirtualne :D Dziękuję też za użyczenie zdjęć naszego gotowego cudeńka :)
Jak sama nazwa warsztatu wskazuje nie mogło zabraknąć wykładu nt. win i degustacji przeprowadzonej w towarzystwie doświadczonego sommeliera, czyli moment na który czekałam. Cóż tu dużo pisać, nie znam się na tym. Wiem, które mi smakują (patrz: młode różowe), a które nie (patrz: dojrzałe wytrawne czerwone). Ale jak kupić dobre wino, bez otwierania go? Oto jest pytanie, na które wykład miał nam dać odpowiedź. Jak dla mnie uchylił rąbka tajemnicy jaką jest świat win, rozjaśnił mi kilka spraw i pozostawił chęć do zgłębiania tematu, próbowania i łączenia z różnymi dodatkami. Więc (wiem nie powinnam zaczynać zdania od więc, ale jakoś nie mam ochoty na zatem) moje postanowienie to testować połączenia, próbować i szukać...
W trakcie warsztatów miałam okazję poznać: Shinju (moją drugą połówkę w trakcie warsztatów), wspomnianą już wcześniej OlęSz (wraz z jej koleżanką Olą), Joasię, Hanię-Kasię (w dalszym ciągu nie mogę się nadziwić, że wcześniej się na siebie nie natknęłyśmy przemierzając te same ścieżki do sklepów, w których często bywamy), Aniado, Tillinarę, Gospodarną Narzeczoną, Polkę (moją imienniczkę jak się okazało :) ), Kabamaigę, Szelkę, Lady Agę, Krokodyla, Amber, Atrię C., Grace, Dorotę, Oczko, Agę-aa, Edysię i Komarkę oraz jedynego w naszym gronie przedstawiciela płci męskiej, Konrada.
****
Czasem spiesząc się w umówione miejsce (jak po opisanych wyżej warsztatach) wybieram drogę na skróty. Tym razem jednak zamiast nadrobić stracone minuty zatraciłam się. Zatraciłam w chwili, w czasie dawnej Warszawy... Jednym słowem trafiłam na cudowną perełkę... Fotografie na starych, rozpadających się, częściowo opuszczonych i zamkniętych kamienicach*. Są piękne, gdybym miała więcej czasu to mogłabym tam spędzić całe popołudnie, siedząc na ławce i wpatrując się w te zdjęcia. A tak to zatrzymałam się z aparatem w ręku na chwilę, dosłownie... a w rzeczywistości pół godziny. Miejsce mnie zachwyciło tak, że wrócę tam z aparatem jeszcze nie raz...
* kamienice na skrzyżowaniu ul. Próżnej i ul. Bagno (przy Pl. Grzybowskim)
Pozdrawiam serdecznie!
Och, skoro Ty już dodałaś relację to i ja muszę się streścić i dodać swoją :) Jeszcze raz powtórzę, że bardzo miło mi się z Tobą gotowało. A te zdjęcia uwielbiam na Próżnej, w ogóle ten rejon ma swój klimat.
OdpowiedzUsuńMiło było Cię poznać i gotować po sąsiedzku :)
OdpowiedzUsuńOj znam te chlebki... do tej pory je zajadam jak jestem u rodziców:) ...a warsztatów zazdroszczę:) musiało byc pieknie:)
OdpowiedzUsuńEve, od teraz będę się za Tobą rozglądać w sklepach, w których obie bywamy. Bardzo miło było mi Cię poznać!
OdpowiedzUsuńJa też mam w planie zrobić ponownie pasztet, na który przepis poznałyśmy na warsztatach.
Pozdrawiam!
musialo byc fajnie i widze, ze bardzo smakowicie:)
OdpowiedzUsuńShinju, czekam z niecierpliwością :D Mi również było niezwykle miło. Próżna to dla mnie nowe odkrycie. Nic tak jak Warszawa nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Fotografie po prostu wbijają w ziemię, jakby się oglądało stary fotoplastikon.
OdpowiedzUsuńKabamaiga, równie miło mi było :) A tego Waszego (Twojego i Szelki) flambirowania nie zapomnę długo :D
Jolu, to mamy kolejną amatorkę tego niecodziennego chlebka ;) Było, wrażenia są po prostu trudne do opisania... nic tylko chłonąć atmosferę i wiedzę :D
Haniu, :) Mi również było Cię poznać. No właśnie, ja pasztet robię jutro :D Później nie będzie kiedy.
Aga, bardzo fajnie i bardzo smakowicie :D
Miłego wieczoru!
heloł!
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że w końcu Was poznałam - było mi bardzo, bardzo miło :)
Świetna relacja i super fotki!
Te stare zdjęcia na kamienicach mnie powaliły!
Ach! Chlebki z roślinek tez jadałam ;) - namiętnie :)
OdpowiedzUsuńA ja myslałam ,ze Ty Ewcia jesteś ;-)).
OdpowiedzUsuńJoasiu, to jednak grono zajadających chlebki roślinne jest większe niż myślałam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ciebie również było miło poznać :D Te pogawędki przy winie, bezcenne!
Majanko, a tu niespodzianka! Wśród znajomych swego czasu byłam Ewcia :)
Miłego dnia!
Super to spotkanie musiało być. Świetnie się czyta Wasze relacje:)
OdpowiedzUsuńNo to juz trzecią blogową Ewelinkę znam:))
OdpowiedzUsuńAniu, było... tak jak być powinno wesoło i z morałem :D
OdpowiedzUsuńMajanko, hihi... niezłe mam towarzystwo, prawda?
Miłego dnia!
Ale Wam fajnie tam było:))
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Ci zyczę!
Eve spokojnych świąt tak rozświetlonych jak to nasze flambirowanie
OdpowiedzUsuń