Pierwszy rok minął tak niepostrzeżenie, że urodziny umknęły mi w wakacyjnym rytmie. O drugich przypomniałam sobie tydzień przed. Czy Wam też się zdarza zapomnieć o urodzinach... bloga?
Pamiętam jak pisałam pierwszy post. Teraz rumienię się na jego wspomnienie. Czasem nawet zastanawiam się, czy starych zdjęć nie podmienić nowymi? Chwila i chcę przerabiać stare posty, a potem... jakoś mi szkoda. Przeglądam je. Przypominam sobie przede wszystkim smaki, które gdzieś się zakurzyły. Przypominam sobie w jakich warunkach robiłam zdjęcia i zastanawiam się,co ja wtedy miałam w głowie? Przecież to nie mogło wyjść. Nie z tym światłem... Zostawiam je. To w końcu moja historia. Moje początki. Usunąć je to trochę jakby pozbawić się korzeni...
Ile zmieniło się przez te lata... Przez hiper motywację prawie codziennych wpisów, przez brak poczucia sensu do stanu obecnego... Tak jak zmieniał się blog, zmieniałam się i ja... Najważniejsi są w tym wszystkim ludzie, których dzięki prowadzeniu bloga poznałam. Super, że jesteście! :)
***
Pamiętam nie tak dawne początki mojego pieczenia spodu do Pavlovej (tak dla jasności z małymi bezami nie mam problemu ;) ). To całkiem niedaleka przeszłość. Piekłam ją na Dzień Taty. Obie wylądowały w koszu. Pierwsze podejście. 180 stopni nawet przez 5 minut w moim piekarniku to kompletne nieporozumienie. Beza całkowicie przypalona. Bach, do kosza. Drugie podejście. Nauczona doświadczeniem, że zbyt wysoka temperatura nie służy bezie zmniejszyłam ją do 125 i też kompletna klapa... No cóż, poczułam się już pewniej i czegoś najprawdopodobniej dałam za mało. Czego? Nie mam bladego pojęcia. Chcę wierzyć, że to nie był mój dzień ;) Dopiero podejście numer trzy dało rezultat, którego oczekiwałam. Chrupiąca na brzegu i miękka w środku... Bardziej pianka, niż beza. Marzenie.
Teraz na urodziny bloga postanowiłam przygotować nieco inaczej, z dodatkiem kawy. Wersja opalona, jakby Pavlova wróciła z wakacji w ciepłych krajach... Lekko brązowa wspaniale kontrastuje z bielą śmietany i kolorowymi owocami.
Mini kawowa Pavlova z grillowanymi morelami i malinami
inspiracja ze strony goodtoknow.co.ukSkładniki:
3 białka
150g cukru pudru
1 płaska łyżka (Waszej ulubionej) kawy rozpuszczalnej
0,5 łyżeczki mąki kukurydzianej
0,5 łyżeczki octu (użyłam jabłkowego)
125g śmietanki 30%
2 morele
garść malin
Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzejcie do 150 stopni (termoobieg).
Białka ubijcie na sztywną pianę. Dodajcie połowę cukru i roztartą w moździerzu kawę, dokładnie ubijcie. Dodajcie resztę cukru, ponownie ubijcie. Na samym końcu dodajcie mąkę i ocet, szybko ubijcie do sztywności.
Przygotowaną masę wyłóżcie łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Wstawcie do piekarnika i pieczcie przez 5 minut. Zmniejszcie temperaturę do 100 stopni i dopiekajcie jeszcze przez 30 minut. Pozostawcie do ostygnięcia w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.
Rozgrzejcie patelnię grillową. Morele pokrójcie na kawałki (np. ósemki), ułóżcie na patelni. Grillujcie po ok. minutę na każdej stronie. Zdejmijcie z patelni, odłóżcie na chwilę.
O rety Ewelina, ale wyszła Ci super. I połączenie smaków wspaniałe! Najlepsze życzenia!!! m
OdpowiedzUsuńMonika, dzięki :) Tyle podejść, spróbowała by nie wyjść :D
UsuńPołówek bał się wchodzić do kuchni, takie niecenzuralne określenia leciały ;)
Najlepsze życzenia urodzinowo - blogowe! Śledzę namiętnie z nadaktywnością ślinianek:)
OdpowiedzUsuńMarta, dziękuję :) Mam nadzieję, że klawiatura cała :D
UsuńCudowna beza. Kawowej jeszcze nie jadlam. Podejrzewam, ze bym sie uzaleznila :) I oczywiscie wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twojego bloga. Bloguj nam 100 lat :))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Majeczko, dziękuję :) W uzależnienie jestem w stanie uwierzyć. Tym bardziej że ta beza nie jest taka sucha, bardzo przyjemnie miękka w środku...
UsuńEve, najlepsze życzenia dla Ciebie i bloga! :)
OdpowiedzUsuńPiękny deser na wspaniałe święto.:)
Wiesz co, nie podmieniaj zdjęć, zostaw tak jak jest. To historia i zawsze można z sentymentem do nich powrócić:)
Ja też nie kasuję ;)
Uściski:*
Cieszę się,ze jestes:)
Majanko, dziękuję Kochana!
UsuńŚwięto było, i w domu i w pracy :))
Z historią to fajnie czasem powspominać. O tym jakim się było...
Też się cieszę, że jesteś :)
Buziaki :*
Jeszcze nie miałam okazji do zapomnienia o urodzinach bloga, bo mój jest młodziutki, niedawno obchodził dopiero 5 miesięcy ;) Gratuluję rocznicy, wspaniała beza :)
OdpowiedzUsuńKuchenny bałaganie, trzymam kciuki za Twoje maleństwo :) Oby rosło duże, okrąglutkie... pełne Ciebie i smacznych przepisów!
UsuńDziękuję!
Wow, wygląda niesamowicie smakowicie :) Jak będę miała siły dziś po pracy, to postaram się zrobić podobną :)
OdpowiedzUsuńDagmara, dziękuję :) Mam nadzieję, że zrobiłaś.
UsuńPyszna, prawda?
Wygląda bajecznie :)
OdpowiedzUsuńMarinia, dziękuję :)
UsuńKrólewskie urodziny! Najlepszego!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńEve, najlepszego dla Ciebie i bloga! Wielu pysznych inspiracji, wielu chceń i zdjęć, z których będziesz zadowolona! I nic nie podmieniaj, bo, tak, jak piszesz, to Twoja historia:) Pozdrawiam Cie serdecznie! Świętowanie Pavlowa najepsza na ten czas. Piekłam tydzień temu i dziś, albo jutro piekę znów, bo białek cała miska:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że jesteśmy równolatkami(ja z końca czerwca)?
Ewelajna, :))) Super! Za rok to już będą "przedszkolne maluchy" ;)
UsuńDziękuję Kochana! :) Podmieniać... pomysł już całkowicie wyleciał z mojej głowy. Jest tyle nowych pomysłów do przetestowania i uwiecznienia na fotografiach :) Ech, marzy mi się jakiś piknikowy plener ...
Buziaki :*
Barrrdzo inspirująca ta twoja beza.
OdpowiedzUsuńWiesz co? uwielbiam Twoje foty.
Buziaki
Olcik, dzięki :)
UsuńJa się ostatnio od bezy nie mogę opędzić. Jak się wpadnie w jej rytm, to trudno z niego wyjść :)
Buziaki :*