Piątkowy
wieczór to dla nas taki czas na wytchnienie. Odsapnięcie po ciężkim
tygodniu w pracy. To czas by zalec na kanapie, zjeść ulubioną przekąskę (najczęściej quesadillas), przykryć się kocem i
wspólnie oglądać tv. Uroki wspólnego tetryczenia :) Fajnie tak nie
musieć nic. Nic na sobie nie wymuszać. Muszę poprasować, muszę pozmywać,
muszę wstawić pranie, muszę odkurzyć, muszę... Wtedy wyłączam wszelkie "muszę". No, prawie wszystkie.
Jeszcze
tylko zostało mi odciąć świat zewnętrzny, jaki kryje w sobie telefon
leżący obok. Wyłączone dźwięki mają mi to ułatwić, ale to mrugające
światełko sygnalizujące przyjście nowej wiadomości. Ręka sama wyciąga do telefonu, to już niemal odruch Pawłowa.
Ktoś zamieścił post na fejsie, a tu ktoś inny polubił moje zdjęcie na
insta, a tu ktoś zaprosił na jakieś wydarzenie, albo dostałam ofertę na
jakieś mega wypasione zabiegi kosmetyczne za połowę ceny. I już po
chwili wiem, że popełniłam błąd. Zamiast spędzać czas z ukochaną osobą,
ja zajmuję się innymi. Poświęcam tak cenny wspólny czas, dla rzeczy
które kompletnie nie mają znaczenia. Bo to do NIEGO przytulam się w
nocy, bo to JEMU notorycznie zabieram kołdrę i musi mi ją stopniowo
odbierać, gdy śpię. To ON jest przy mnie, gdy jest mi źle, nie oni. Ba,
ja nawet większości z nich nigdy nie poznałam. Gdy jest mi źle ilość
osób, które lubią moje wpisy nie ma żadnego znaczenia. Bo to ON jest
przy mnie, kiedy tego potrzebuję. Dlatego dziś dla NIEGO piosenka z dedykacją :)
Nie
wiem, czy zwracasz na to uwagę, ale większość kreowanych na wszelkiego
sortu portalach społecznościowych (fejs, insta, twitter) ludzi wiedzie
cudowne życie. Trudno być nieszczęśliwym, trudno mieć problemy ze sobą,
trudno mieć terapeutę (to ciągle temat tabu, ale o tym będzie osobny
post), trudno przyznać się do porażki, że najzwyczajniej w świecie nam
coś nie wyszło. Wszystko to jest trudne z jednego powodu, ze strachu. Ze
strachu przed wszechobecnym hejtem w sieci, a w realu takiego poziomu
nigdy nie doświadczyłam. Jakoś trudniej powiedzieć w twarz te wszystkie
pomyje, które w necie wylewa się tak łatwo, prawda? Na żywo brak już
odwagi. Odwagi, która wynika z anonimowości w sieci. W anonimowej kupie siła. Ich tarczą jest ekran monitora, a mieczem klawiatura. Ta anonimowość sprawia, że powstaje jeden gigantyczny pełen nienawiści stwór. Stwór, za którym kryją się ludzie. Aż mam ochotę zacytować Zofię Nałkowską: "Ludzie ludziom zgotowali ten los". Ktoś może mnie zjechać za nieadekwatne użycie tak mocnych słów, ale czy aby na pewno nie pasują? Zastanów się następnym razem, gdy przeczytasz o kolejnym samobójstwie popełnionym przez komentarze w necie.
Witaj!
OdpowiedzUsuńCzytam twój post i tak jakbym o sobie czytała
Fajnie tu u Ciebie .
Pozdrawiam
Pyrtunia.blogspot.com