Mimo powracającego przeziębienia i prób omijania kuchni szerokim łukiem nie zawsze mi się udaje ;) Puszczam sobie z laptopa kolejny odcinek Piekielnej Kuchni i przebieram brusznicę. Tym razem na chutney, bo od kilku dni czeka, by się nią zająć.
Zaraz potem obiorę antonówki i jak zwykle zjem skórkę. Lubię te jeszcze nie do końca dojrzałe, wtedy język aż cierpnie. Tak jak gdy byłam mała i wspinałam się po ciocinej jabłoni, by zerwać pierwsze owoce. Zielone, twarde i strasznie kwaśne (aż gorzkie), ale wtedy nie było nic lepszego jak te zerwane samodzielnie, a przede wszystkim po kryjomu.
Potem gdy trochę podrosłam i się przeprowadziliśmy antonówki były za miedzą u wujka. Do tej pory nie mogę odżałować, że tak dorodna jabłoń pewnego dnia została wycięta...
Od tamtej pory gdy tylko widzę, że gdzieś na straganie pojawiają się antonówki nie waham się ani chwili i w zależności od potrzeb kupuję kilka sztuk lub kilka kilogramów :) Szarlotka przecież tylko z antonówką, albo mamine placuszki z jabłkami. Od poniedziałku z pewnością trafiać będą również do tego chutney'u. Brusznica z antonówkami komponuje się wspaniale, do tego dodatek wina i balsamico przenosi moje kubki smakowe w inny wymiar. Jedno jest pewne, nigdy już nie kupię w sklepie gotowych przetworów z borówki. Homemade rządzi na całego!
Chutney z brusznicy i antonówek
inspiracja przepisem z blogów filozofiasmaku.blogspot.com i panifotografgotuje.eu
(na 5 słoiczków po 180ml)
Składniki:
350g borówki brusznicy
4 jabłka (użyłam antonówek)
1 duża cebula
6 łyżek wody
1/2 szklanki brązowego cukru
4 łyżki balsamico
4 łyżki czerwonego wina (półwytrawnego)
szczypta soli
1 łyżeczka zielonego pieprzu
Przygotowanie:
Brusznicę umyjcie pod zimną wodą, a następnie by pozbyć się goryczki przelejcie wrzącą wodą*. Jabłka (obrane) i cebulę pokrójcie w drobną kostkę.
Do garnka wlejcie wodę, dodajcie pokrojoną cebulę i zasypcie ją cukrem. Gotujcie przez kilka minut, aż cebula zmięknie. Po tym czasie dodajcie borówkę i jabłka, gotujcie przez kilka minut, aż owoce puszczą sok. Dodajcie wino, ocet balsamiczny, sól i pieprz, gotujcie przez 20 minut, aż owoce zaczną się rozpadać, a masa gęstnieć.
Gotowy chutney przełóżcie do wyparzonych słoiczków i odwróćcie do góry dnem. Smacznego!
Chutney bardzo dobrze czuje się w towarzystwie pieczonych mięs i długodojrzewających serów.
* dobra rada pochodzi od Ptasi.
U mnie cała miska borówki w lodówce czeka na mnie...:). Twoja kombinacja pewnie baaardzo pyszna:). Antonówki też kocham, ale lubię papierówkowe szarlotki i szrorenetowe:)- nie wiem czy nie najbardziej:)
OdpowiedzUsuńo wygląda i na pewno smakuje bardzo, bardzo:)))
OdpowiedzUsuńach, cudowny sposób na chutney. :)
OdpowiedzUsuńFajny to przepis, a zdjęcia sprawiają, że mam chęć skosztować.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam żadnego chutneya i nie wiem, czy brusznicę jadłam.
Pozdrowienia serdeczne !:)
ojej ślicznie to wygląda i pysznie pewnie smakuje <3
OdpowiedzUsuńPrzepisy na czasie, świetne
OdpowiedzUsuńJa też robię brusznicę, mam taki przepis przechodzący z pokolenia na pokolenie :) Uwielbiam ją w wersji słodkiej jak i wytrawnej :)
OdpowiedzUsuńświetny przepis i piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Takiego przepisu właśnie szukałam! DZIĘKUUUUJĘ! :)
OdpowiedzUsuń