Bo zawsze musi być ten pierwszy raz. Zawsze jest coś, czego możemy spróbować, czego możemy się nauczyć. Jeśli ktoś jeszcze rok temu powiedziałby mi, że będę nurkować postukałabym się w głowę i parsknęła mu śmiechem prosto w twarz! Ja??!!
Ta która pod prysznicem dostaje panicznego odruchu, gdy woda naleje jej się do nosa?... Ta, która po pięciu minutach od wejścia do basenu czuje nieprzepartą chęć sprawdzenia, czy dno jest w zasięgu stopy?... A jednak ja nurkuję :) Zdarzają się rzeczy NIEMOŻLIWE. Zacytuję mojego instruktora: "Bo wszystko siedzi w głowie"...
Tak miałam do tej pory wypiekami, po prostu mi nie szły. Kiedyś próbowałam (w dalekiej przeszłości) zrobić ciasto z tych gotowych mieszanek na zasadzie dodaj mleko i wymieszaj... KATASTROFA. Jedna wielka tragedia, zakalec to mało powiedziane. To w ogóle nie urosło i jakieś takie gumowate było :( Ta i jeszcze kilka innych prób upewniły mnie w przekonaniu, że piec nie potrafię. Nie każdy musi umieć piec - stwierdziłam i o pieczeniu zapomniałam. Dopiero muffinki przywróciły mnie do grona słodkich piekarek (tak się to odmienia?). Z tymi jest zero filozofii i nie sposób je popsuć. One po prostu wyjść MUSZĄ. Umówmy się, że upieczenie ciasta kruchego do tarty, to nie pieczenie :)
Odkąd przełamałam w sobie jeden z moich największych lęków, postanowiłam przełamać również swoje piekarskie FATUM. Po tych kilku próbach jedno Wam napiszę: umiejętność pieczenia ciast to w 85% bardzo dobra ZNAJOMOŚĆ swojego piekarnika i jego możliwości. Odkąd zacieśniłam swoją przyjaźń z moim piekarnikiem nie mam odruchu cosekundowego zerkania przez szybę, czy wszystko w porządku :) Ba, teraz nawet ciasto parzone nie jest mi straszne. Teraz nawet ja wiem, że jest ono PROSTE. Idealne na niedzielny deser.
Profiterolki z kremem cukierniczym z amaretto
przepis na ciasto parzone Moje wypieki, na krem cukierniczy "Jajka" M. Roux
(na 50 sztuk)
Składniki:
na ciasto parzone:
1 szklanka wody
125g masła
1 szklanka mąki pszennej (użyłam typu 550)
4 jajka (rozmiar M)
na krem cukierniczy:
6 żółtek
125g cukru pudru
40g mąki
2 szklanki mleka
2 łyżki amaretto
Przygotowanie:
Zaczniemy od ciasta...
Zaczniemy od ciasta...
Wodę z masłem zagotujcie, zmniejszcie gaz, dodajcie przesianą mąkę i cały czas mieszajcie do momentu, aż ciasto będzie Wam odchodzić od ścianek garnka. Zdejmijcie z ognia i odstawcie na bok, do ostygnięcia. (UWAGA! Zanim dodacie jajka masa musi całkowicie ostygnąć. Jeśli dodacie je do jeszcze ciepłego ciasta, to nie profiterolki nie urosną w piekarniku.) Gdy ciasto już całkowicie ostygnie, dodajcie jajka i dokładnie zmiksujcie, do powstania jednolitej masy.
Rozgrzejcie piekarnik do 200 stopni (górna i dolna grzałka).
Na blachę do pieczenia (wyłożonej wcześniej papierem) wykładajcie po 1 łyżeczce przygotowanego ciasta (na blachę wchodzi ich 25 sztuk). Pieczcie w rozgrzanym piekarniku przez 25 minut (każdą blachę pieczcie osobno; u mnie najlepiej piekły się na dolnej półce). Wyciągnijcie z piekarnika i ostudźcie na kratce.
Teraz pora zabrać się za krem cukierniczy...
W dużej misce (najlepiej szklanej) wymieszajcie żółtka z 40g cukru. Po chwili dodajcie mąkę i dokładnie wymieszajcie do uzyskania jednolitej konsystencji. W rondelku podgrzewajcie mleko z pozostałym cukrem i amaretto. Gdy zacznie się gotować, to wlejcie je do żółtek, cały czas mieszając. Gdy składniki się dokładnie połączą, przelejcie masę z powrotem do rondelka. Doprowadźcie do wrzenia, zmniejszcie ogień i gotujcie przez 2 minuty (bez przerwy mieszajcie trzepaczką). Zestawcie z ognia i odstawcie na bok. Jeśli nie lubicie kożucha (jak np. na budyniu) to możecie wierzch kremu posypać cukrem pudrem. Krem odstawcie do ostygnięcia na conajmniej 1 godzinę.
Nadziewanie... bez zbędnej filozofii ;)
Ostudzony krem cukierniczy nałóżcie do "szprycy" do dekorowania wypieków (możecie też użyć rękawa - ja go niestety nie posiadam) i nadziewajcie profiterolki. Gotowe ciasteczka oprószcie cukrem pudrem. Smacznego!
super yummy <33333
OdpowiedzUsuńPiękne Ci wyszły !!
OdpowiedzUsuńPtyśki! Cudne są! a ten krem zapewne boski, mniam;)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia.
Pozdrowienia:)
Majanko, z delikatnym migdałowym posmakiem... ale faktycznie nadspodziewanie szybko zniknęły :)
UsuńPozdrawiam cieplutko! :*
Zjadłabym teraz takiego ptysia. Albo od razu dwa:)
OdpowiedzUsuńJa Cię podziwiam całym sercem. Pracujesz na full etat i TAKIE rzeczy pieczesz!
OdpowiedzUsuńEwelinka jesteś niesamowita :)
Ewelina, dzięki! Sama wiesz, jak to jest... W tygodniu jest trudno coś "większego" zrobić, za to w weekendy czasem uda się nadrobić zaległości :)
Usuńmam nadzieję, że aktualny stan wykorzystujesz w 100% :D
By the way... cudne to Twoje nowe zdjęcie :D
Pozdrowienia cieplutkie! :*
Ja z ciastem parzonym jakoś średnio się lubie .... a moze ja się go po prostu boje:) .... ale będe musiaął przestać, bo przez Twoje zdjecia to mi ptysie po głowie chodzą:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJolu, nie ma co się bać! Nie taki diabeł straszny, jak go malują...
UsuńWiem z własnego doświadczenia :)
Uwielbiam profiterolki :) miałam już raz przygodę z ciastem parzonym i chyba znowu ją powtórzę :)
OdpowiedzUsuńAsiu S., ja też uwielbiam! Do tej pory tylko jadałam, a teraz pokusiłam się o samodzielne przygotowanie.
UsuńI okazało sie, że to wcale nie jest takie trudne... teraz to chyba pora na ciasto francuskie :)
gratuluję wyzwań i zwycięstwa zarówno w jednym, jak i w drugim. choć szczególnie jest mi bliskie to pierwsze - nurkowanie :) uśmiałam się czytając, że nie tylko ja boję się wsadzić głowę pod wodę i wzdrygam się przed wodą wlatującą do uszu. czy mnie też czeka kiedyś nurkowanie? ojj, mam stracha na samą myśl ;) ale miło czytać o przełamywaniu granic, gratuluję raz jeszcze. a profiterolki cudowne, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńPiękne to wygląda. Jutro zabieram się za wykonanie i mam nadzieję, że będzie tak dobre jak wygląda na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuń