środa, 18 listopada 2015

Odzyskiwanie przestrzeni życiowej. Remont #1.


Za nami kolejny tydzień remontu. Po powrocie do domu przebieram się w robocze ciuchy, zakasam rękawy i przeglądam wszystkie nasze rzeczy. Nie ma chyba już takiej w naszym mieszkaniu, która nie przeszłaby przez moje ręce i nie zmieniła swojego miejsca pobytu. W czeluściach szaf odnajduję skarby, w których poszukiwaniu potrafiłam bezskutecznie przetrząsnąć pół mieszkania. Inne budzą moje zdziwienie - myślałam, że dawno się ich pozbyłam. Znajdują się też pożyczone płyty i książki, co do których odnalezienia straciłam już nadzieję, tak samo jak ich właściciele.

Choć zmęczona, to cieszę się, że remont stał się okazją do przejrzenia i posegregowania rzeczy, których nie używam. To, że czułam się  p r z y t ł o c z o n a  ich nadmiarem to mało powiedziane. Z każdym przedmiotem, z którym zdecydowałam się rozstać, czuję się lżej. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo każdy z nich  o g r a n i c z a ł  moją przestrzeń życiową. Każde miejsce wykorzystane maksymalnie, żadnej wolnej przestrzeni. Ale nie sposób mi się oprzeć wrażeniu, że jeśli wyciągnęłabym jedną rzecz ze środka, cała konstrukcja posypałaby się jak domek z kart. Pozory kontroli nad sytuacją, która już dawno mnie przerosła. Teraz, nagle okazuje się że wolnej przestrzeni jest całkiem sporo, a której wcale nie mam ochoty zapełniać. Niech będzie  w o l n a. Raz na jakiś czas otwieram drzwi do spiżarni i napawam się tym widokiem. Chcę taki stan wprowadzić w "całym dobytku". Nie chcę sobie ponownie zagracić otoczenia, by nie móc się w nim swobodnie poruszać.


A Wy jakie macie doświadczenia? Wykorzystujecie każdą cząstkę Waszej przestrzeni, czy raczej z premedytacją pozostałą część puszczacie luzem?

2 komentarze:

Witaj!
Super, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią. Komentarze są moderowane, dlatego nie martw się, jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu.