sobota, 29 czerwca 2013

Buraki i balsamico. Feta i pestki granatu. Zapiekamy.


Bardzo długo buraki kojarzyły mi się jedynie z barszczem i ćwikłą z chrzanem. Wszystko to oczywiście jest pyszne i gdy przychodzą chłody nie wyobrażam sobie pieczystego bez posmarowania go ćwikłą. Jednak czasem potrzeba odmiany, by burak nie zbrzydł podawany ciągle tak samo.

Pieczone buraki odkryłam (w skali swojego życia) całkiem niedawno. Słodycz (do tej pory burak = kwaśne), którą wydobywa z nich pieczenie skradła moje kubki smakowe na zawsze. Nawet teraz wpadłam na pomysł, by spróbować zawekować starte pieczone buraczki :) Hmmm... a może do tego jeszcze pieczone szare renety? Ech, ale to już temat na inny post :)

Dzisiaj spróbujcie prostego przepisu, który wymaga niewiele wysiłku, a pierwszy kawałek sprawia, że nie można się powstrzymać przed kolejnym. Sama złapałam się na tym, że wciągnęłam dobrą kwartę w trakcie wykańczania :) Kwaśny sumak i przesłodka grenadina cudownie się uzupełniają wydobywając z buraka to, co najlepsze.



Pieczone buraki z fetą, pestkami granatu i kolendrą

inspiracja pochodzi ze strony feastingathome.com
(na 2 porcje)

Składniki:
8 młodych buraków
1 łyżka grenadiny
1 łyżka oliwy
1 łyżka octu balsamicznego
1 łyżeczka sumaku
szczypta soli
50g sera feta
garść pestek granatu
garść liści kolendry

Przygotowanie:
Buraki dokładnie wyszorujcie, usuńcie końcówki korzenia (jeśli buraki odcinacie od liści botwinki to zostawcie kilka cm łodyg). Mniejsze buraki pokrójcie w ćwiartki, a większe w ósemki. Przełóżcie je do naczynia do zapiekania.

Do miski wlejcie grenadinę, oliwę i balsamico, dodajcie sumak i sól (wystarczy dosłownie szczypta), dokładnie wymieszajcie. 

Do buraków wlejcie marynatę i delikatnie wymieszajcie, by cała pokryła buraki. Odstawcie na bok na około 30 minut, by smaki się "przegryzły".

Rozgrzejcie piekarnik do 175 stopni (górna i dolna grzałka).

Pieczcie przez 45 minut (do godziny) co jakiś czas wymieszajcie, aby buraki się równo upiekły. Po upieczeniu powinny być miękkie, ale nie powinny się rozpadać.

Dodajcie pestki granatu, pokruszoną w rękach fetę i liście kolendry. Podawajcie na ciepło lub zimno, w obu wersjach są równie pyszne. Smacznego!

piątek, 28 czerwca 2013

Pieczone pomidorki koktajlowe. Botwina i czosnek. Świdrujemy.


Jak to możliwe? Jest lato, a mi cieknie z nosa. Rano nie chce się wstać, nie ma nawet energii na poranną przebieżkę. jedyne czego chcę, to nakryć się kołdrą, odpuścić dzień w pracy i wyspać się porządnie. A potem, gdy już będę wyspana nogi same poniosą do kuchni.

Przeszukam szafki i chwycę paczkę makaronu. Z lodówki wyciągnę kawałek kurczaka, końcówkę gorgonzoli z mascarpone i śmietanę. Upiekę pomidorki koktajlowe z oliwą i tymiankiem z balkonowej uprawy (zioła z własnej hodowli smakują o niebo lepiej!). W sumie to samymi takimi pomidorkami mogłabym się najeść, do tego dobra bagietka i ser koryciński... ale makaron już się gotuje, szkoda by go było. Sos w sumie sam się robi, ważne żeby ogień nie był za duży, bo śmietana się zetnie. A na koniec siądę na balkonie, opatulona kocem, z parującym talerzem pachnącego makaronu. Pycha! 

Potem dzwoni budzik, nie wiem który raz go już dziś przekładałam, zdecydowanie za dużo. Teraz wszystko muszę robić w dużym przyspieszeniu. Urlopu już tak mało, nie można wziąć urlopu na żądanie (każdy dzień jest na wagę złota) i do pracy iść trzeba, a dzień lenistwa bardzo by się przydał. Makaron to wczorajsze wspomnienie, pyszne wspomnienie... Miłego dnia!


Świderki z sosem śmietanowo-serowym, botwiną i pieczonymi pomidorkami

przepis własny
(na 2 porcje)

Składniki:
150g makaronu świderki
2 łyżki śmietany 18%
2 łyżki gorgonzoli z mascarpone
2 garści liści botwiny
1 ząbek czosnku
150g piersi z kurczaka
10 pomidorków koktajlowych
oliwa (ok. 1 łyżeczki)
2-3 gałązki tymianku
sól i biały pieprz

Przygotowanie:
Rozgrzejcie piekarnik do 175 stopni (górna grzałka, termoobieg). 

Pomidorki przekrójcie na pół, ułóżcie je na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, skropcie oliwą, oprószcie listkami tymianku i odrobiną soli. Pieczcie przez 20 minut, następnie wyłączcie piekarnik i zostawcie w środku do czasu przygotowania sosu.

Makaron ugotujcie al dente (zostawcie 1/4 szklanki wody z gotowania makaronu).

Kurczaka podzielcie na mniejsze kawałki. Na patelni (najlepiej grillowej) usmażcie go do zrumienienia.

W małym rondelku podgrzejcie śmietanę, dodajcie gorgonzolę, mieszajcie, aż się całkowicie rozpuści. Dolejcie wodę z gotowania makaronu, by lekko rozwodnić sos. Następnie dodajcie porwane liście botwiny i przeciśnięty przez praskę czosnek, gotujcie przez 2 minuty na wolnym ogniu. Doprawcie do smaku solą i pieprzem.

Dodajcie ugotowany makaron i dokładnie wymieszajcie. Na koniec dodajcie usmażonego kurczaka pokrojonego na mniejsze kawałki i upieczone pomidorki. 

Podawajcie na ciepło. Smacznego!

środa, 19 czerwca 2013

Kampania 'Trzy znaki smaku". I ja tam byłam, jadłam i dobry miód piłam...

 

Wczoraj w Forcie Mokotów odbyły się warsztaty kulinarne w ramach kampanii "Trzy znaki smaku", która rozpoczęła się 7 lutego 2013. Jest to kampania dotycząca europejskiego systemu ochrony produktów regionalnych i tradycyjnych.

Jak myślicie ile takich produktów chronionych jest w Polsce?

Unia Europejska chroni produkty regionalne/tradycyjne przy użyciu trzech oznaczeń:
 
 

1. Chroniona nazwa pochodzenia [ChNP] (pierwsze oznaczenie) to znak przyznawany produktom regionalnym o wyjątkowej jakości, o nazwie nawiązującej do miejsca, w którym jest wytwarzany i podkreślają związek z tym miejscem. Dodatkowo wszystkie surowce niezbędne do wytworzenia tego produktu muszą pochodzić z określonego obszaru geograficznego. Również wszystkie fazy wytwarzania muszą odbywać się na tym obszarze.

W przypadku polskich produktów są to: bryndza podhalańska, fasola Piękny Jaś z doliny Dunajca, fasola wrzawska, karp zatorski, miód z Sejneńszczyzy, oscypek, podkarpacki miód spadziowy, redykołka i wiśnia nadwiślańska.


2. Chronione oznaczenie geograficzne [ChOG] (środkowe oznaczenie) to znak przyznawany produktom regionalnym o wyjątkowej jakości o nazwie nawiązującej do miejsca, w którym jest wytwarzany i podkreślają związek z tym miejscem. W odróżnieniu od oznaczenia ChNP w tym przypadku przynajmniej jeden z etapów powstawania produktu musi przebiegać na obszarze, do którego odnosi się nazwa.

To najbardziej liczna grupa odznaczonych produktów polskich i zaliczają się do niej: andruty kaliskie, chleb prądnicki, fasola korczyńska, jabłka grójeckie, jabłka łąckie, jagnięcina podhalańska, kiełbasa lisiecka, kołocz śląski, miód drahimski, miód kurpiowski, miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich, obwarzanek krakowski, rogal świętomarciński, ser koryciński swojski, suska sechlońska, śliwka szydłowska, truskawka kaszubska i wielkopolski ser smażony. Cebularz lubelski obecnie oczekuje na weryfikację przez Komisję Europejską.

3. Gwarantowana tradydyjna specjalność [GTS] (ostatnie oznaczenie) to znak przyznawany produktom noszącym tradycyjną nazwę, odnoszącą się do jego specyficznego charakteru lub tradycyjnie stosowaną dla tego produktu. Produkt z tym oznaczeniem musi być wytwarzany z tradycyjnych surowców, wg tradycyjnej (przekazywanej z pokolenia na pokolenie) receptury lub tradycyjnymi metodami.

Wśród polskich produktów oznaczeniem tym objęte są: miody pitne - półtorak, trójniak, czwórniak, kabanosy, kiełbasa jałowcowa, kiełbasa myśliwska, olej rydzowy i pierekaczewnik.


Po krótkiej prezentacji, przystąpiliśmy do tego, co blogerzy kulinarni lubią najbardziej, czyli do gotowania. Tym razem pod okiem Grzegorza Łapanowskiego i jego dzielnej ekipy przyrządzaliśmy dania z użyciem naszych regionalnych "skarbów". 

Jako prawdziwy mięsożerca zgłosiłam się do przygotowywania boczku w glazurze z miodu drahimskiego. Mimo złośliwości materii udało nam się stworzyć bardzo smaczne danie. Zdecydowanie powtórzę je w domu! I do tego przekonałam się, że lubię seler :) Młody, lekko zblanszowany, a potem podsmażony na masełku z odrobiną miodu jest pyszny!

Spod rąk innych zespołów wyszły takie dania, jak:
- kozi ser z miodem i gruszkami
- fasola w pomidorach z kminem rzymskim i pieczonymi paprykami
- stek z polskiej wołowiny z wielkopolskim serem smażonym i piklami
- gąska duszona z suską sechlońską z puree jabłkowymi i pieczonymi selerami
- sałatka z serem korycińskim swojskim, pieczonymi warzywami i chrupkami z chleba prądnickiego
- sorbet z jabłek łąckich z galaretką na trawie żubrowej i szarlotką na kruchym cieście
- bundz z konfiturą cebulową i suską sechlońską
- sandacz smażony z kiełbasą myśliwską i borowikami
- śliwkowe chilli con carne

Jak zwykle towarzystwo było wyśmienite, atmosfera gorąca (dosłownie!), pyszne jedzenie, a całości dopełniał miód trójniak. Do następnego razu!

     
 
* informacje pochodzą z materiałów prasowych kampanii "Trzy znaki smaku"
** więcej informacji znajdziecie na stronie kampanii www.trzyznakismaku.pl

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Pieczarki i ocet balsamiczny. Halloumi, pomidor i natka pietruszki. Burgery (?)


Nie doczekałam się burgera... chlip, chlip. O czym piszę? O wczorajszym  Food Street Festival*, jaki odbył się na Wilanowie. Byliście? Co dobrego jedliście?

 

Jak na dłoni widać, że jesteśmy aktualnie zauroczeni smakiem burgerów, bo tych stoisk było najwięcej. Żałuję, że nie wytrwałam w kolejce do australijskich, bo wyglądały obłędnie! Do tego stoiska: z polskimi serami, dobrymi miodami (pyszny wrzosowy!), pieczone ziemniaki (dobry, choć wolałabym mniej mączystą odmianę), smażone pierogi (ten z zieloną soczewicą... mniam!) i oczywiście nie mogło zabraknąć polskiego klasyka: ZAPIEKSY! Najprostsze, z pieczarkami na zwykłej bagietce... zjedzone na spółkę z koleżanką, bo porcje na festiwalu słuszne ;) Mam nadzieję na powtórkę za rok, choć może na większej przestrzeni (przydałoby się rozłożyć z własnym kocykiem) i z mniejszymi porcjami, by można było się delektować większą ilością smakołyków!

Do domu wróciłam objedzona, ale z niedosytem burgerowym. W lodówce brak jednak mięsa i pieczywa... a zachciewajka duża :) Fakt, można było wyskoczyć gdzieś do knajpki na ociekającego sosem kotleta, ale... jednak miałam do powtórzenia jeden nietypowy przepis (testowanie odbyło się w piątek) - z pieczarkami zamiast bułki i halloumi zamiast kotleta. Brzmi ciekawie, prawda?

Dobra alternatywa dla niejedzących pieczywa. 
U mnie w wersji smażonej, ale z pewnością do przygotowania również w wersji grillowej.


Pieczarkowe burgery ze smażonym halloumi

oryginalny przepis pochodzi ze strony mushroominfo.com
(na 2 kanapki)

Składniki:
4 duże pieczarki*
4 cienkie plasterki halloumi
2 łyżki octu balsamicznego
2 łyżki oliwy
2 plastry pomidora
2 plastry czerwonej cebuli
garść natki pietruszki
sól i pieprz do smaku

* najlepiej takie, o których dziwnym trafem zapomnieliście :)

Przygotowanie:
Pieczarki obierzcie ze skóry, usuńcie nóżkę. W małej misce dokładnie wymieszajcie ze sobą olej i ocet balsamiczny, zamoczcie w tej marynacie pieczarki. 

Rozgrzejcie patelnię, smażcie na niej grzyby przez ok. 5 minut (od strony blaszek), aż pieczarki zaczną się rumienić. Przewróćcie na drugą stronę, pieczcie przez kolejne 2-3 minuty. Zdejmijcie z patelni i odłóżcie do osączenia na papierowym ręczniku. Na rozgrzanej patelni ułóżcie halloumi i smażcie po 2 minuty na każdej stronie (ser powinien stać się miękki).

Teraz przystąpcie do składania "burgera". Na pieczarce (od strony blaszek) ułóżcie zgrillowany ser, plaster pomidora (posólcie i popieprzcie go), plaster czerwonej cebuli i natkę pietruszki. Całość przykryjcie kapeluszem drugiej pieczarki.

Podawajcie na ciepło. Smacznego!

- See more at: http://mushroominfo.com/mushroomchannel/2011/05/02/portabella-and-halloumi-burgers-from-food-for-my-family/#sthash.Sk9wJtAU.dpu
  • 4 portabella mushroom caps with stems removed
  • 3 ½ tablespoons balsamic vinegar
  • 2 tablespoons olive oil
  • 2 thin slices halloumi
  • 2 thick slices tomato
  • Sea salt and pepper
  • 1 handful basil leaves
Heat grill to medium-high heat (about 450 degrees).  Wash mushroom caps and cry.  In a shallow bowl, combine the balsamic vinegar and olive oil.  Place mushrooms gill side down in the mixture.
When the grill is hot, grill the mushrooms on the gill side first for about 5 minutes or until they start to sweat.  Flip and grill 2-3 minutes more.  Add halloumi to the grill and grill 2 minutes on each side over relatively high heat until grill marks form on the cheese and it becomes soft and pliable.  Sprinkle salt and pepper onto the tomato to taste.
Assemble the “burger” with the mushroom as the bun, the halloumi cheese as the burger, the lightly salted tomato and fresh basil leaves.  Wrap and serve hot.
- See more at: http://mushroominfo.com/mushroomchannel/2011/05/02/portabella-and-halloumi-burgers-from-food-for-my-family/#sthash.Sk9wJtAU.dpuf
  • 4 portabella mushroom caps with stems removed
  • 3 ½ tablespoons balsamic vinegar
  • 2 tablespoons olive oil
  • 2 thin slices halloumi
  • 2 thick slices tomato
  • Sea salt and pepper
  • 1 handful basil leaves
Heat grill to medium-high heat (about 450 degrees).  Wash mushroom caps and cry.  In a shallow bowl, combine the balsamic vinegar and olive oil.  Place mushrooms gill side down in the mixture.
When the grill is hot, grill the mushrooms on the gill side first for about 5 minutes or until they start to sweat.  Flip and grill 2-3 minutes more.  Add halloumi to the grill and grill 2 minutes on each side over relatively high heat until grill marks form on the cheese and it becomes soft and pliable.  Sprinkle salt and pepper onto the tomato to taste.
Assemble the “burger” with the mushroom as the bun, the halloumi cheese as the burger, the lightly salted tomato and fresh basil leaves.  Wrap and serve hot.
- See more at: http://mushroominfo.com/mushroomchannel/2011/05/02/portabella-and-halloumi-burgers-from-food-for-my-family/#sthash.Sk9wJtAU.dpuf
  • 4 portabella mushroom caps with stems removed
  • 3 ½ tablespoons balsamic vinegar
  • 2 tablespoons olive oil
  • 2 thin slices halloumi
  • 2 thick slices tomato
  • Sea salt and pepper
  • 1 handful basil leaves
Heat grill to medium-high heat (about 450 degrees).  Wash mushroom caps and cry.  In a shallow bowl, combine the balsamic vinegar and olive oil.  Place mushrooms gill side down in the mixture.
When the grill is hot, grill the mushrooms on the gill side first for about 5 minutes or until they start to sweat.  Flip and grill 2-3 minutes more.  Add halloumi to the grill and grill 2 minutes on each side over relatively high heat until grill marks form on the cheese and it becomes soft and pliable.  Sprinkle salt and pepper onto the tomato to taste.
Assemble the “burger” with the mushroom as the bun, the halloumi cheese as the burger, the lightly salted tomato and fresh basil leaves.  Wrap and serve hot.
- See more at: http://mushroominfo.com/mushroomchannel/2011/05/02/portabella-and-halloumi-burgers-from-food-for-my-family/#sthash.Sk9wJtAU.dpu

czwartek, 13 czerwca 2013

Polędwiczki wieprzowe i boczek. Młode ziemniaki i cebula. Z piekarnika.


Dobrze zjeść, a się nie narobić... oto jest wyzwanie! Czerwiec jest o tyle cudownym miesiącem w Polsce, że dostępne są niemal każde warzywa, które się człowiekowi zamarzą. Czerwcu trwaj! Szparagi, fasolka szparagowa, botwinka, buraczki, ziemniaczki... a wszystko to takie młode, jędrne. Chciałoby się wykupić całe stragany i przenieść do domu :)

Na śniadanie najlepiej sprawdza się koktajl truskawkowy. A na obiad, coś nieskomplikowanego, najlepiej jakby zrobiło się samo. Dziś mam dla Was pomysł, który może nie do końca zrobi się sam, ale Wasze działania będą przy nim minimalne. Można się w czasie pieczenia poświęcić innym (atrakcyjniejszym) czynnościom :) Ja wracam do czytania pewnej wielotomowej powieści o lwach i wilkorach...


Polędwiczki wieprzowe owinięte boczkiem i młodymi warzywami

przepis inspirowany programem Donny Hay "Fast, Fresh, Simple"
(na 4 [małe] lub 2 [dla prawdziwie głodnych ludzi] porcje)

Składniki:
1 polędwiczka wieprzowa (ok.350g)
8 plastrów boczku
400g drobnych młodych ziemniaków (u mnie irga)
3-4 duże pieczarki
2 małe gałązki pomidorków koktajlowych
5-6 ząbków czosnku (w łupinkach)
5 młodych cebulek (z ok. 5cm częścią szczypiorku)
1 pęczek estragonu
sól gruboziarnista
czarny pieprz (grubo utarty w moździerzu)

plus
masło klarowane do obsmażenia polędwiczek
oliwa

Przygotowanie:
Ziemniaki dokładnie wyszorujcie, przekrójcie na połówki (jeśli macie większe ziemniaki to pokrójcie je na ćwiartki). Pieczarki pokrójcie na mniejsze kawałki. Gotowe warzywa włóżcie do naczynia do zapiekania, dodajcie ok. 1 łyżki oliwy, dokładnie wymieszajcie. Wstawcie do rozgrzanego piekarnika (175 stopni; górna i dolna grzałka) i pieczcie przez 30 minut.

W tym czasie pokrójcie polędwiczki na kawałki o grubości plastrów boczku (u mnie wyszło 8 sztuk). Lekko rozbijcie je dłonią. Na patelni rozgrzejcie masło klarowane, smażcie z obu stron tylko do zrumienienia. Odłóżcie mięso na bok, do lekkiego przestygnięcia (niech się soki w mięsie uspokoją). Następnie każdy kawałek owińcie boczkiem.

Wyciągnijcie z piekarnika ziemniaki i pieczarki, na wierzch ułóżcie 3/4 pęczka estragonu. Rozłóżcie polędwiczki, pomidorki koktajlowe, cebulki i ząbki czosnku. Całość oprószcie gruboziarnistą solą i pieprzem, polejcie oliwą. Wstawcie ponownie do piekarnika (zwiększcie temperaturę do 200 stopni) i pieczcie przez 20 minut.

Podawajcie od razu po wyciągnięciu z piekarnika. Smacznego!

środa, 12 czerwca 2013

Botwinka i szpinak. Feta i muszle. Makaron zapiekany.


W końcu pogoda zaczyna dopieszczać. Promienie słońca leniwie rozchodzą się po twarzy... Tak, bardzo lubię czerwiec! Zwłaszcza gdy zachwyca taką aurą jak dziś. 

Aż żal siedzieć w pracy, aż żal siedzieć w domu i uczyć się. Wynoszę cały swoją szkolną menażerię - książki i notatki to podstawa, a do tego różnokolorowe długopisy i zakreślacze. Kolejne zadania rozwiązane, inne niecierpliwie czekają w kolejce. Moje palce już niemal bezwzrokowo odnajdują cyfry na tarczy kalkulatora, co na egzaminie może być niezwykle przydatną umiejętnością.

Dopiero burczenie w brzuchu przerywa moje finansowe skupienie. Zdecydowanie już pora coś zjeść, ale nie ma czasu na dłuższe siedzenie w kuchni. Jeśli ma być szybko, to na stole ląduje makaron. Do tego świeży szpinak od mamy, "koszykowa" botwinka i lodówkowe resztki: feta i orzeszki piniowe, które leżały za otwartym słoiczkiem konfitury pomarańczowej (swoją drogą z niej też wypadałoby coś zrobić). 

W czasie gdy będziecie gotować makaron spokojnie możecie przygotować farsz. Wtedy razem z zapiekaniem w kuchni spędzicie nie więcej niż 30 minut. Do dzieła!


Zapiekane muszle z botwinką, szpinakiem i fetą

przepis własny
(na 2 porcje)

Składniki:
150g makaronu w kształcie muszli
2 łyżeczki oliwy
2 ząbki czosnku
2 pęczki botwinki
6 garści świeżych liści szpinaku
100g sera feta
1 czubata łyżka orzeszków piniowych

plus do dekoracji
1 łyżeczka orzeszków piniowych

Przygotowanie:
Muszle ugotujcie w lekko osolonej wodzie. Osączcie na durszlaku i odłóżcie na bok. 

Botwinkę i szpinak dokładnie umyjcie i osuszcie, grubo posiekajcie. Na suchej patelni uprażcie orzeszki piniowe. Gotowe przełóżcie do miseczki i odłóżcie na chwilę. 

Na tej samej patelni rozgrzejcie oliwę, dodajcie przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, smażcie przez chwilę. Następnie dodajcie botwinkę i szpinak, smażcie do momentu, aż liście zmiękną. Pod koniec dodajcie pokruszoną fetę i orzeszki piniowe, dokładnie wmieszajcie. Zdejmijcie z ognia.

Do osączonych muszli nakładajcie przygotowany farsz. Gotowe układajcie w naczyniu do zapiekania. Wstawcie do rozgrzanego piekarnika (175 stopni; górna i dolna grzałka) i pieczcie przez 10 minut. 

Podawajcie od razu, udekorowane uprażonymi piniolami. Smacznego!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Kapusta włoska. Mielone mięso i ryż. Zwijamy gołąbki.

  
Uwielbiam czerwiec za różnorodność. Gdzie się nie rozejrzę same cudowne (wyczekiwane cały przednówek) smaki. Prawdziwe, dojrzewające na słońcu, a nie pod folią - truskawki, których smaku nie jest w stanie podrobić żadna e-witamina. Pierwsze czereśnie, nawet nie zawracam sobie głowy sprawdzaniem, czy nie ma w nich nadmiarowego białka, po prostu napawam się ich słodyczą. Do tego zielone szparagi, choć sezon na nie od jakiegoś czasu trwa, to ja ciągle nie mam ich dość!

Tym razem jednak mój wzrok pada na małą, niepozorną główkę włoskiej kapusty. Mama potrafi z niej wyczarować prawdziwe cudo - najlepsze i jednocześnie najprostsze gołąbki na świecie. Bazują na trzech podstawowych składnikach: kapuście włoskiej, mielonej wieprzowinie i ugotowanym ryżu. Do tego sos pomidorowy, też najprostszy.

Tak to wszystko proste, że aż się zastanawiam, czy nie za prosto jak na bloga, ale z drugiej strony tu liczy się smak, a ten wygrywa zdecydowanie!


Gołąbki najprostsze, jak od mamy (z młodej włoskiej kapusty z farszem mięsno-ryżowym)

przepis rodzinny
(na 10 sztuk)

Składniki:
1 główka młodej kapusty włoskiej
400g mięsa wieprzowego mielonego (z karkówki)
2/3 szklanki ugotowanego ryżu
1/2 szklanka passaty pomidorowej
1 ząbek czosnku
sól i pieprz do smaku
1 szklanka bulionu warzywnego

plus do dekoracji
gałązki koperku

Przygotowanie:
Do dużego garnka wlejcie tyle wody, by cała kapusta się w niej zanurzyła. Doprowadźcie wodę do wrzenia, lekko posólcie.

Kapustę obierzcie z wierzchnich liści (nie wyrzucajcie ich, przydadzą się potem), delikatnie wykrójcie głąb. Główkę wrzućcie do gotującej się wody, po około minucie wyciągnijcie wierzchnie liście, a potem wyciągajcie kolejne. Wkładajcie je do miski z zimną wodą, by się lekko zahartowały. Następnie wyłóżcie je na sitko, by ociekły z nadmiaru wody.

W misce wymieszajcie mięso z ugotowanym ryżem, doprawcie porządnie solą i pieprzem (przyprawy musi być mocno czuć, by po połączeniu z kapustą nie były mdłe). 

Delikatnie odetnijcie nożem zgrubiałe nerwy, dzięki temu liście staną się bardziej elastyczne i łatwiej będzie się je zwijało. Na liść nakładajcie farsz (w zależności od wielkości liścia) na około 1/3 długości (od odciętego głąba). Następnie zwińcie najpierw boki liści, a potem podstawę i tak do końca.

Na dno garnka, w którym będziecie gotować gołąbki, wyłóżcie wierzchnimi liśćmi kapusty (zapobiegnie to przypaleniu). Gotowe gołąbki ułóżcie szczelnie i zalejcie szklanką bulionu warzywnego. Gotujcie na małym ogniu przez 20 minut.

W małym rondlu podgrzejcie passatę, doprawcie przeciśniętym przez praskę czosnkiem oraz odrobiną soli i pieprzu. Gotujcie przez kilka minut, by lekko odparować nadmiar wody z pomidorów.

Na gotowe gołąbki wylejcie przygotowany sos pomidorowy, udekorujcie obficie koperkiem. Podawajcie na ciepło. Smacznego!