sobota, 30 marca 2013

Wesołego Alleluja!



Kochani z okazji nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy chciałabym życzyć Wam abyście spędzili je w otoczeniu tych, którzy Was kochają. 

Życzę Wam również
zdrowia, które da Wam siłę by przetrwać najgorsze chwile, 
szczęścia, które napełnia serce optymizmem,
uśmiechu najbliższych i nieznajomych, które pozwalają cieszyć się każdym dniem.
Wesołego Alleluja! 

Ewelina

***
Niestety powroty z urlopu nie sprzyjają kulinarnym szaleństwom, zwłaszcza świątecznym, dlatego dla tych, którzy szukają wielkanocnych inspiracji polecam gorąco domowe pasztety (pasztet na śliwowicy z rozmarynem i wędzonymi śliwkami i pasztet na cointreau z rozmarynem i pomarańczami) oraz mazurki na kruchym cieście.

środa, 27 marca 2013

Jagnięcina. Kardamon, kolendra i cynamon. Curry.


Lubicie kino bollywoodzkie? Ja swego czasu wsiąkłam na całego w ten klimat. Kolorowy, pełen pozytywnych (czasem nieprawdopodobnych) scen. Kto oglądał choć jeden z tych rozśpiewanych obrazów, wie o czym piszę :)

W tych filmach co jakiś czas pojawiał się ktoś o dość specyficznym akcencie, który wywoływał uśmiech na twarzy. To przedstawiciele Punjabu, właśnie. Bohaterowie z tego regionu są prostoduszni i od razu chwytają za serce. 

Z kuchnią jest podobnie. Niewielka ilość przypraw (jak na kuchnię indyjską) nie wyklucza bukietu smaku. To pundżabskiego curry mnie oczarowało, niczym bohater filmu. Czosnek i imibr doskonale się balansują, nie dominując potrawy. Na drugim planie gdzieś się tli chilli (następnym razem spróbuję dodać jej więcej). Goździki i cynamon zostawiają korzenny posmak. Główne skrzypce gra kolendra i lekko kwaskowaty sos. Do tego miękka jagnięcina... mmmm...


Curry z jagnięciną (Punjabi Lamb curry)

oryginalny przepis pochodzi z książki "India Cookbook" aut. P. Pant (s. 434)
(na 2 porcje)

Składniki:
1/2kg udźca jagnięcego
4 łyżki masła klarowanego
1 łyżka nasion kolendry
szczypta soli (do smaku)

marynata:
1 opakowanie jogurtu naturalnego (250g)
2 średniej wielkości cebule
2 łyżki świeżo startego imbiru
1 łyżeczka ostrej papryki
3 ząbki czosnku
5 nasion zielonego kardamonu
1 kawałek kory cynamonu (ok. 5cm)
2-3 goździki

Przygotowanie:
Cebulę obierzcie, przekrójcie na pół i pokrójcie na cienkie plasterki. Wydłubcie ziarenka kardamonu, utrzyjcie je w moździerzu. Czosnek obierzcie i przeciśnijcie przez praskę. W misce wymieszajcie dokładnie wszystkie składniki marynaty.

Mięso pokrójcie na kawałki wielkości kęsa. Włóżcie do marynaty, dokładnie wymieszajcie, by marynata całkowicie pokryła mięso. Zakryjcie szczelnie folią do żywności, wstawcie do lodówki na całą noc.

Następnego dnia wyciągnijcie mięso z lodówki, na około 10-15 minut przed smażeniem. Na rozgrzanej patelni rozpuśćcie masło. Gdy będzie mocno rozgrzane dodajcie całe nasiona kolendry, gdy zaczną wydzielać aromat, dodajcie mięso z całą marynatą. Gotujcie pod przykryciem na małym ogniu przez 30 minut. Następnie lekko zwiększcie ogień, zdejmijcie pokrywkę i duście przez kolejne 20 minut (aż woda z sosu odparuje). Doprawcie do smaku solą.

Podawajcie z ryżem basmati i listkami kolendry. Smacznego!

niedziela, 24 marca 2013

Jagnięcina i morele. Kiszone cytryny i korzenne przyprawy. Tagine.


Jest! Mój pierwszy w życiu tagine. Robiony na patelni, więc nie wiem jak ma się do tego oryginalnego, ale smakiem niczym nie odstaje od tych które jadłam w Tunezji.

Jagnięcina rozpadająca się pod delikatnym naciskiem widelca. Domowe kiszone cytryny, o dziwo lekko słodkie i nie tak bardzo słone jak się spodziewałam. Do tego ostry pazur chilli. To jest to, co lubię. Smacznego Kochani!


Tagine z jagnięciną i morelami

przepis własny inspirowany "Kulinarnymi wyprawami Jamiego"
(na 2 porcje)


Składniki:
1/2kg udźca jagnięcego
2 strączki kardamonu
1 łyżeczka czarnego pieprzu
1/2 łyżeczki nasion kolendry
2-3 goździki
1/4 łyżeczki mielonego cynamonu
1 łyżeczka harrisy
4 łyżki oliwy
1 duża marchewka
1l bulionu
3 szalotki
1 kiszona cytryna
garść suszonych moreli
sól i pieprz do smaku

plus
kus kus do podania
liście kolendry do dekoracji 

Przygotowanie:
Wydłubcie ziarenka z kardamonu, utrzyjcie je w moździerzu z pieprzem, goździkami i kolendrą. W misce wymieszajcie starte przyprawy, cynamon, harissę i jedną łyżkę oliwę. Mięso pokrójcie na kawałki wielkości kęsa. Natrzyjcie je przygotowaną pastą. Przykryjcie szczelnie folią do żywności i schowajcie do lodówki na minimum 2-3 godziny (najlepiej na całą noc).

Następnie rozgrzejcie pozostałą oliwę, obsmażcie kawałki mięsa do zrumienienia. Dodajcie pokrojoną w grubsze plastry marchewkę. Przesmażcie przez chwilę z mięsem. Zalejcie wszystko bulionem, doprowadźcie do wrzenia, zmniejszcie ogień i gotujcie przez 1,5 godziny. 

Dodajcie posiekane: szalotki, kiszoną cytrynę* i morele. Gotujcie jeszcze przez kolejną godzinę. Co jakiś czas sprawdzajcie, czy bulion zbytnio nie odparował. Jeśli tak to nie zawahajcie się go dolać. Doprawcie do smaku solą i pieprzem.
Podawajcie posypane liśćmi kolendry, z kuskusem. Smacznego!

* z kiszonej cytryny najpierw usuwacie miąższ, a dopiero potem siekacie skórę (zobaczyłam to w jakimś programie kulinarnym, a teraz za nic na świecie nie mogę sobie przypomnieć w którym)

piątek, 22 marca 2013

Niewoskowane cytryny. Sól morska i cynamon. Kiszonka.


Gdy tylko pojawiła się możliwość zamówienia niewoskowanych cytryn prosto z Sycylii nawet się nie zastanawiałam. Zamówiłam od razu kilka kilogramów. Nie mogłam się ich doczekać od czasu, gdy w książce "Kulinarne wyprawy Jamiego" zobaczyłam przepis na kiszone cytryny. Zaintrygowana czekałam na swoją przesyłkę, a gdy dotarła to właśnie cytryny zostały przerobione pierwsze.

Przepis jest niezwykle prosty, ale moim zdaniem zdecydowanie wymaga wydłużenia czasu kiszenia. Moje po dwóch miesiącach są takie jak być powinny. Choć podobno im dłużej się kiszą tym są lepsze. Na wszelki wypadek jeden słoiczek dojrzewa w spiżarce niczym dobre wino.


Kiszone cytryny wg Jamie'go O.

oryginalny przepis pochodzi z książki "Kulinarne wyprawy Jamiego" aut. J.Olivera (s. 216)
(na 1 słoik po 1,5l)

Składniki:
10 średniej wielkości cytryn (niewoskowanych)
200g soli morskiej
2 listki laurowe
1 kawałek kory cynamonu (ok. 5cm)
3-4 ziarna czarnego pieprzu

Przygotowanie:
Cytryny wyszorujcie pod ciepłą wodą. Z połowy wyciśnijcie sok do miski, odłóżcie na bok. Pozostałe owoce natnij na krzyż z góry - na ok 3/4 głębokości. Jednak tak, by cytryny się nie rozpadły. Każdą cytrynę lekko rozchylcie, wsypcie do środka po łyżeczce soli, lekko zaciśnijcie. 

Nakładajcie tak przygotowane cytryny do wyparzonych słoików. W każdym układajcie owoce przesypując je solą. Na koniec włóżcie przyprawy. Wszystko zalejcie odłożonym sokiem z cytryn, dopełnijcie wodą do końca słoika, szczelnie go zamknijcie. Odstawcie w ciemne miejsce na co najmniej 8 tygodni. Raz na kilka dni możecie go kilka razy wstrząsnąć, by sól nie osiadła na dnie.

***

A po dwóch miesiącach można szaleć z kuchnią marokańską :)))) Do czego wykorzystam kiszone cytryny pokażę Wam w weekend. So stay tunned! :)

środa, 20 marca 2013

Soczewica i papryka, czerwona. Wege pasta.


Ostatnie dni przed urlopem są nerwowe. Poszukiwanie paszportu, który przecież jeszcze niedawno był na widoku. A teraz diabeł ogonem nakrył. Nie pomaga świadomość, że Połówek swój znajduje bez najmniejszego problemu. Tak, tym razem mam problemy z przedurlopową organizacją. Aż mi się wierzyć nie chce, że tym razem nie ma check listy...

Do torby wrzucam tylko "niezbędne" (z mojego punktu widzenia). Kosmetyki - Czemu nie mieszczą się do standardowej wyjazdowej kosmetyczki?! Ubrania - no co?! kilka sukienek w ciepły klimat to przecież nie przegięcie :) I tak się ograniczyłam do dwóch par butów... Nieważne, że na łodzi chodzi się boso. Torba jest duża, sporo zmieści, a lepiej chyba mieć zapas, niż miałoby zabraknąć, prawda?

Najważniejszy jest ten "banan" na twarzy, gdy tylko myślę o tygodniu z dala od dźwięku służbowego telefonu... Z dala od codziennych problemów. Totalny relax... z pewnością nie zaskoczy mnie padający od rana śnieg :)))


Wegańska pasta z czerwonej soczewicy

przepis własny
(na 1,5 szklanki pasty)

Składniki:
1 szklanka czerwonej soczewicy
1 czerwona papryka
1 łyżeczka oliwy
1 mały ząbek czosnku (opcjonalnie)
2 ogórki konserwowe
1/4 łyżeczki mielonej ostrej papryki
sól
pieprz

Przygotowanie:
Soczewicę dokładnie przepłukajcie w zimnej wodzie. Następnie przełóżcie ją do garnka, zalejcie wodą i gotujcie, aż soczewica będzie się rozpadać, a woda całkowicie odparuje (być może konieczne będzie dolewanie wody w trakcie gotowania, nie wahajcie się - soczewica nie może się przypalić). Rozgotowaną soczewicę odstawcie na bok, do całkowitego ostygnięcia.

Piekarnik rozgrzejcie do 200 stopni (górna grzałka, grill). Paprykę nasmarujcie oliwą, włóżcie do piekarnika i pieczcie przez 30 minut (co jakiś czas przekręcajcie), aż skórka popęka i lekko się zwęgli. Upieczoną paprykę wyciągnijcie z piekarnika i szybko włóżcie do zamykanego pojemnika (ja użyłam słoika) i szczelnie zamknijcie. Zostawcie do ostygnięcia, papryka powinna się uparować (dzięki temu łatwiej będzie ją obrać). Chłodną już paprykę obierzcie ze skóry i usuńcie nasiona. 

Do miksera wrzućcie soczewicę, upieczoną paprykę (bez skóry) i czosnek, dokładnie zmiksujcie. Ogórki konserwowe drobno posiekajcie dodajcie do pasty, doprawcie ostrą papryką oraz solą i pieprzem do smaku.

Podawajcie z ulubionym pieczywem. Smacznego!

czwartek, 7 marca 2013

Buraki i pomidory. Kozieradka i asafoetida. Curry.


Gdy otwieram lodówkę, z przerażeniem zastanawiam się, co się stało. Jeszcze niedawno był w niej ład i porządek, a teraz jak w kobiecej torebce nie mogę znaleźć nic. Za jajkami serek wiejski, a za nim kawałek Szenekera. Hmmm... a kiedy to ja go kupiłam? Myślę i przypomnieć sobie nie mogę...

Nie ma co łamać sobie głowy, trzeba podjąć ekstremalne kroki. O zamrażalnik nawet nie pytajcie (ten się z trudnością domyka...). Ostatnio usłyszałam, że o tym co mamy w zamrażarce dowiadujemy się przy przeprowadzce :) Coś w tym jest, prawda? Bez zbędnego namysłu zaczynam akcję czyszczenia lodówkowo-zamrażalnikowych zapasów. Jeśli będę się trzymać planu to do urlopu powinno się udać. 

Na pierwszy rzut poszła otwarta puszka pomidorów i buraki. W sukurs przyszła kuchnia indyjska, która dzięki przyprawom potrafi stworzyć z prostych składników danie wspaniałe, pełne smaku.


Buraczane curry

przepis pochodzi z książki "India: The cookbook" aut. Pushpesh Pant
(na 2 porcje)

Składniki:
2 duże czerwone buraki (ok. 900g)
2 łyżki oleju arachidowego
1 łyżka nasion kozieradki
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
1 łyżeczka mielonej kolendry
4 goździki
2 szklanki wody
1 puszka krojonych pomidorów (400g)
szczypta asafoetidy

Przygotowanie:
Buraki obierzcie i pokrójcie w około 4cm kostkę. W dużym rondlu rozgrzejcie olej, dodajcie przyprawy, smażcie do momentu, aż zaczną wydzielać aromat. Dodajcie pokrojonego buraka, dokładnie wymieszajcie, by został pokryty przyprawami. Dolejcie wodę, doprowadźcie do wrzenia. Zmniejszcie ogień i gotujcie przez 15 minut. Po tym czasie dodajcie pomidory, gotujcie przez kolejne 10 minut (buraki powinny być miękkie z zewnątrz, ale jeszcze chrupiące wewnątrz). Smacznego!

wtorek, 5 marca 2013

Brukselka i fasolka szparagowa. Zupa. Zielono mi.


Mała, krągła i zielona... brukselka. Dla jednych zmora dzieciństwa, dla innych... no właśnie? Jakie Wy macie wspomnienia z nią związane?

Ja gdy sięgam wspomnieniami wstecz pamiętam pole obsadzone brukselką właśnie. Zbiory, gdy z bratem niezdarnie próbowaliśmy pomagać rodzicom. Siedzenie na pace sfatygowanego żuka, wraz z dorosłymi pilnującymi skrzynek pełnych tej małej kapustki. Potem dziadek, tata i wujkowie wypakowywali całą zawartość i przenosili do piwnicy.... A potem nadchodziły długie wieczory i cięcie brukselki. Do tej pory pamiętam, jak siedziałam w kącie kuchni razem z innymi kobietami. Z małym nożykiem w jeszcze dziecinnej rączce, siedziałam na skrzynce i odcinałam małe główki, które lądowały na moim fartuszku. Jaka byłam dumna, gdy mogłam całą jego zawartość wrzucić do wspólnego wiaderka :) Aż dziś, na samo wspomnienie prostuję się z dumy... Potem z tej brukselki była zupa, podobna do tej, którą dziś Wam pokazuję.

Było coś magicznego w takiej wspólnej kobiecej pracy, jakieś poczucie wspólnoty, którego teraz czasem mi brak. W codziennym zabieganiu, ucieka nam to, co jest najważniejsze. Bycie razem, a nie obok siebie...

***

Zielona zupa z brukselką, fasolką szparagową i groszkiem
przepis własny
(na 2 porcje)

Składniki:
1 szklanka główek brukselki
1/2 szklanki fasolki szparagowej (użyłam mrożonej)
1/4 szklanki zielonego groszku (użyłam mrożonego)
1 marchewka
2 średniej wielkości ziemniaki
2 szklanki bulionu warzywnego
1 łyżka śmietany 18% (można użyć jogurtu naturalnego)
sól i pieprz do smaku.

Przygotowanie:
Brukselkę oczyśćcie z brudnych i uszkodzonych liści, odetnijcie stwardniały koniec i przekrójcie na pół. Ziemniaki pokrójcie w średniej wielkości kostkę, a marchewkę w plasterki.

Do garnka wlejcie bulion, dodajcie pokrojoną brukselkę, ziemniaki, fasolkę szparagową i marchewkę. Gotujcie do momentu, aż ziemniaki będą miękkie. Odlejcie 1/4 szklanki zupy (samego płynu) i rozprowadźcie w nim śmietanę, dodajcie do zupy i dokładnie wymieszajcie. Doprawcie do smaku solą i pieprzem. Smacznego!
 

poniedziałek, 4 marca 2013

Arborio i wędzony boczek. Zielony groszek i pietruszka. Risotto.


Pierwszy prawdziwie wiosenny weekend właśnie upłynął. Wyjechaliśmy  z Połówkiem poza miasto. Było tak słonecznie, że zrzuciłam puchową kurtkę, założyłam lżejszy płaszcz i ruszyliśmy na spacer.

A tam...  trawa już się zieleni, a na wierzbach nieśmiało pojawiają się bazie. Na niektórych drzewach pojawiają się zalążki pąków. W tym codziennym miejsko-betonowym krajobrazie łatwo nie dostrzec tych pierwszych oznak wiosny. Spacerowaliśmy tak kilka godzin nie mogąc nacieszyć się słońcem po tak długiej przerwie. Po takiej dawce tlenu zrobiłam risotto, kremowe i zielone.



Risotto z wędzonym boczkiem i zielonym groszkiem

przepis własny
(na 1 dużą porcję)

Składniki:
1 łyżka oliwy
3/4 szklanki ryżu arborio
1 szalotka
4 plastry wędzonego boczku
100ml białego półwytrawnego wina
350ml bulionu warzywnego
2 łyżki mrożonego groszku
1 łyżka parmezanu
garść liści natki pietruszki

plus do dekoracji
liście natki pietruszki
parmezan


Przygotowanie:
Na patelni rozgrzejcie oliwę, dodajcie drobno posiekaną szalotkę, zeszklijcie. Boczek pokrójcie w cienkie paski, dodajcie do szalotki. Usmażcie na chrupko. Dodajcie ryż, dokładnie wymieszajcie, tak aby każde ziarenko było pokryte oliwą. Wlejcie wino, pozwólcie mu odparować, co jakiś czas mieszajcie. Gdy wino odparuje dodawajcie po 100ml bulionu, mieszajcie aż do odparowania. Dodajcie groszek i ostatnie 50 ml bulionu. Gotujcie przez chwilę, zdejmijcie z ognia, dodajcie parmezan i natkę pietruszki. Dokładnie wymieszajcie.

Podawajcie jeszcze ciepłe, posypane parmezanem i natką. Smacznego!

piątek, 1 marca 2013

Łosoś, pomidory, kaffir i kurkuma. Proste curry.


Piątek, piąteczek, piątunio... A Wy jak o nim myślicie? U mnie bywa różnie, w zależności od planów na weekend oraz jaki był mijający tydzień pracy. Najczęściej to jednak piąteczek, bo przede mną dwa dni wolnego od cyferek i analiz. Dwa dni, które całkowicie zależą ode mnie...

Mogę leżeć w łóżku do południa. 
Mogę chodzić w piżamie przez cały dzień. 
Mogę wyżyć się w kuchni.
Mogę nadrobić wszelkie zaległości (w tym też około blogowe). 
Mogę z Połówkiem oglądać na kanapie ulubione seriale.

O tak, głowa pełna jest planów. A potem gdy nadchodzi niedzielne popołudnie jestem zaskoczona, że te dwa dni tak szybko zleciały i rano znów trzeba ruszyć do pracy... Ostatnio rozbawił mnie ten oto obrazek* :)

 

Proste curry z łososiem

przepis własny
(na 2 porcje)

Składniki:
150g surowego łososia (bez skóry)
1 średniej wielkości cebula
1 łyżka masła klarowanego
1 liść limonki kaffir
1/2 łyżeczki kurkumy
1/2 łyżeczki ostrej papryki
1/2 szklanki bulionu warzywnego
200g pomidorów z puszki (najlepiej krojonych)
3 łyżki mleczka kokosowego
sok z 1/2 limonki

plus do dekoracji
liście kolendry
plasterki cebuli 

Przygotowanie:
Na patelni rozgrzejcie oliwę, dodajcie drobno posiekaną cebulę, zeszklijcie. Dodajcie liść limonki, przyprawy, bulion warzywny i pomidory z puszki, gotujcie do momentu, aż połowa płynu odparuje. 

Łososia pokrójcie na kawałki wielkości kęsa. Dodajcie na patelnię i gotujcie na wolnym ogniu przez 5-6 minut (łosoś powinien być jeszcze różowy w środku). Dodajcie mleczko kokosowe i sok z limonki, delikatnie wymieszajcie tak by łosoś się nie rozpadł, zdejmijcie z ognia i odstawcie na 2-3 minuty na bok.

Podawajcie z ugotowanym ryżem basmati udekorowane liśćmi kolendry i plasterkami cebuli. Smacznego!


* obrazek pochodzi ze strony iqkartka.pl