piątek, 29 kwietnia 2011

Ryba maślana gotowana na parze w sposób orientalny


Szybki sposób na rybę i wcale nie z torebki... a z głowy ;) Ot w drodze do domu kupiłam steki z ryby maślanej*, mrożone. A chciało mi się jej już, nie miałam ochoty czekać, aż się rozmrozi. Już kiedyś robiłam zapiekankę z mrożonej ryby, ale teraz miałam ochotę na orientalne klimaty.

Nic lepiej nie robi po tradycyjnych polskich świątecznych pysznościach niż odrobina orientu w kuchni :) Przynajmniej u mnie to tak działa :) Więc w ruch poszedł imbir z parapetu, liście limonki kaffir z zamrażalnika i papryczki chilli z warzywnego koszyka... A i jeszcze jako dopełnienie smaku oczywiście limonka :D no i ryba... odrobina masła, chwila cierpliwości i już można cieszyć się pysznym obiadem.

* jeśli jeszcze nie próbowaliście ryby maślanej najpierw poczytajcie trochę (tutaj i tutaj); u mnie ryba ta nie wywołuje żadnych reakcji alergicznych (kupuję tylko w jednym sprawdzonym sklepie).

RYBA MAŚLANA GOTOWANA NA PARZE W SPOSÓB ORIENTALNY

przepis własny
(na 4 porcje)

Składniki:
4 steki waszej ulubionej ryby (po 200g)*
4 tajskie czerwone papryczki chilli
5-cio cm kawałek świeżego imbiru
4 liście limonki kaffir
1 limonka
20g masła
garstka liści kolendry
sól
zielony pieprz

do dekoracji
listki kolendry
* u mnie mrożone steki z ryby maślanej, można też użyć innej świeżej czy mrożonej ryby (ważne tylko, aby miała zwarte mięso)

Przygotowanie:
Przygotować koszyczek bambusowy do gotowania na parze, wyłożyć go liśćmi sałaty (można też folią aluminiową). Na dnie ułożyć dwa kawałki ryby (ja gotowałam w dwóch koszyczkach, w połowie gotowania zamieniłam kolejność, aby równo się ugotowały).

Imbir obrać i pokroić w cienkie paski. Z chilli usunąć nasiona, pokroić w paski. Limonkę podzielić na pół, jedną połowę pokroić na plasterki a z drugiej wycisnąć sok. Masło pokroić na mniejsze kawałki.

Rybę lekko oprószyć solą morską i świeżo zmielonym zielonym pieprzem. Na rybie rozłożyć kawałki imbiru, limonki kaffir i chilli. Na to wyłożyć kawałki masła, przykryć plasterkami limonki, posypać listkami kolendry.

W garnku zagotować wodę, postawić na nim koszyczek i gotować przez 10 minut - jeśli używacie świeżej ryby, a przez 15 - jeśli mrożonej.

Podawać z ryżem, polane sosem który się wytworzy z masła i wytopionego tłuszczu z ryby oraz z połówką cytryny. Smacznego!


***

Przepis bierze udział w akcji "Akcja RYBY!!!" Kingi:

Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 28 kwietnia 2011

Pierś z kurczaka w parmezanowej panierce na wiosennym posłaniu


 - Na co masz ochotę?
- Na filet z kurczaka.
- Znowu??

- No tak, przecież dobry jest.
- I pewnie w panierce, co?
- No taki najlepszy :)))

Ale ja nie lubię jak ciągle jest tak samo. Nawet jeśli robię coś z tych samych składników, to zawsze staram się choć trochę je urozmaicić, żeby nie było po prostu filet z kurczaka ala schabowy, ziemniaki z wody i surówka... Choć nie ukrywam, że i takie domowe obiady mają swój urok :) Zwłaszcza te mamine :D

Niewiele myśląc zrobiłam kurczaka w panierce, ale innej... Nikt przecież nie lubi nudnej kuchni. Tym razem w użycie poszedł parmezan i mam wrażenie, że ta panierka wyszła dużo lżejsza od tej tradycyjnej, na bułce tartej. Niemałe znaczenie miało z pewnością użycie samego białka do "namaczania" mięsa. 


PIERŚ Z KURCZAKA W PARMEZANOWEJ PANIERCE NA WIOSENNYM POSŁANIU

przepis pochodzi ze strony bbcgoodfood.com
(na 4 porcje)

Składniki:
2 duże podwójne piersi z kurczaka
4 czubate łyżki startego parmezanu
1 białko
6 średniej wielkości młodych ziemniaków
1/2 szklanki mrożonego groszku
4 garści świeżych liści szpinaku
6 pieczarek
1 łyżeczka octu jabłkowego
2 łyżki oliwy
2 zielone chilli
sól i zielony pieprz 

Przygotowanie:
Piersi z kurczaka umyć i oczyścić. Białko rozkłócić na talerzu, doprawić solą i pieprzem wg uznania. Parmezan umieścić na innym talerzu. Oczyszczone piersi kurczaka najpierw zanurzyć w doprawionym białku, a następnie w parmezanie. Smażyć przez 10 minut (w połowie czasu przekręcając) aż do zezłocenia.

Ziemniaki wyszorować, podzielić na mniejsze kawałki i ugotować w niewielkiej ilości wody. Pieczarki pokroić na małe kawałki i lekko podsmażyć na patelni. Pod koniec gotowania (jakieś 2-3 minuty) dodać groszek. Ziemniaki i groszek osączyć. Chilli pokroić w plasterki. W misce wymieszać ze sobą szpinak, pieczarki, ugotowane warzywa, dodać chilli, ocet i oliwę, doprawić lekko do smaku.

Podawać kurczaka pokrojonego na przygotowanej sałatce oprószone solą morską i świeżo zmielonym zielonym pieprzem. Smacznego!

wtorek, 26 kwietnia 2011

Fritatta z grillowaną cukinią, lubczykiem i serem pleśniowym


Tak, właśnie na to czekałam! Na to by w końcu móc wyjść po pracy na balkon. Aby swoje zmęczone nogi oprzeć na balustradzie i wystawiać twarz do słońca... Ech, cudowna jest wiosna! Czasem tylko lekki wiatr rozwieje włosy i zasłoni ten cudowny widok, który mam przed sobą... Pachnące goździki kamienne, dumnie prezentujące swoje malutkie kwiatki... Pięknie jest!

Dokładnie w tej chwili wypatrzyłam wronie gniazdo na rosnącej nieopodal choince (nie wiem co to za rodzaj iglaka, podejrzewam, że jodła, ale pewności nie mam). Wrona kręci się, krząta, udoskonala... No to mi się teraz zdenerwowała, bo zaczęła mocno krakać. Chyba nie lubi jak się ją podgląda ;) Pytanie, kto lubi?

Pozostaję dzisiaj kulinarnie w temacie zieleni i wiosny. Już jakiś czas temu przygotowałam frittatę wg przepisu Liski, ale jakoś ciągle mi było nie po drodze z jej publikacją.  Dzisiaj tak trochę awaryjnie, bo w poświątecznym przejedzeniu Wam ją prezentuję. Mam nadzieję, że Wam posmakuje tak jak smakowała nam.


FRITTATA Z GRILLOWANĄ CUKINIĄ, LUBCZYKIEM I SEREM PLEŚNIOWYM

przepis zaczerpnięty od Liski, z moimi modyfikacjami
/na średnicę 20 cm/

Składniki:
1/2 średniej cukinii
4 jajka
3 łyżki oliwy
1/4 pęczka szczypiorku
garść liści lubczyku
20g sera pleśniowego (z zieloną pleśnią)
sól i pieprz do smaku
2 łyżki tartego parmezanu

Przygotowanie:
Cukinię pokroić w plasterki (5 mm grubości), skropić je łyżką oliwy, doprawić odrobiną soli i zielonego pieprzu. Ugrillować na patelni, odstawić do ostygnięcia.

W misce rozkłócić jajka, doprawić lekko solą i pieprzem. Dodać posiekany szczypiorek i lubczyk, ser pleśniowy (rozkruszam go rękami) i parmezan, dokładnie wymieszać. Na końcu przełożyć do miski zgrillowane plasterki cukinii, lekko wymieszać.

Patelnię o średnicy 20 cm mocno rozgrzać, wlać resztę oliwy, zmniejszyć ogień i przelać przygotowaną masę. Smażyć na wolnym ogniu przez ok.10 minut. Następnie zsunąć tortillę delikatnie na talerz, a potem przyłożyć do niej patelnię* i odwrócić. Smażyć przez kolejne 2 minuty.

Podawać pokrojoną jak pizzę i udekorowaną gałązką lubczyku. Smacznego!

* frittata ląduje na talerzu, a jej nieusmażona część znajduje się na wierzchu; następnie przykładamy do niej patelnię i delikatnie przekręcamy tak, aby frittata znalazła się na patelni nieusmażoną częścią do dołu.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Mazurek z konfiturą różaną, masą krówkową i gorzką czekoladą


Co Wam przyniósł Wielkanocny Zajączek? 
Czy w Waszych domach jest taka tradycja? 


U mnie w dzieciństwie jej nie było, podobnie jak mazurków... Za to teraz nadrabiam :) 
Zobaczcie, co ja (jako Wielkanocny Zajączek) zawiozłam swoim rodzicom... 
Pięknego czekoladowego mazurka :)))

Czy tylko mi się wydaje, czy ten Zajączek ma niesamowicie słodką mordkę? 


MAZUREK Z KONFITURĄ RÓŻANĄ, MASĄ KRÓWKOWĄ I GORZKĄ CZEKOLADĄ

inspiracja od Dorotki

Składniki:
na ciasto:
175g mąki krupczatki
100g masła
15g cukru pudru
1 żółtko
1/2 łyżki gęstego jogurtu

na masę
200ml gotowej masy krówkowej
6 łyżek konfitury z płatków róży
50g gorzkiej czekolady

do dekoracji
migdały
suszona żurawina
kandyzowana skórka pomarańczowa

Przygotowanie:
Spód przygotować tak samo jak do mazurka cytrusowego.

Konfiturę rozsmarować na spodzie, na nią nałożyć masę krówkową i równo rozsmarować. W kąpieli wodnej roztopić czekoladę. Posmarować wierzch mazurka. Brzegi udekorować suszoną żurawiną (najlepiej pokrojoną), natomiast sam mazurek migdałami i kandyzowaną skórką pomarańczy. Smacznego!

sobota, 23 kwietnia 2011

Mazurek cytrusowy z marcepanem i białą czekoladą


"Zadzwoniły już dzwony,
dzień nastał wesoły.
Pod święconym pieczywem
uginają się stoły.

Leży jajko święcone
malowane farbami -
kto też dzisiaj tym jajkiem
będzie dzielił się z nami?

A więc ojciec i matka -
oni pierwsi najpewniej,
potem bracia i siostry,
i sąsiedzi i krewni.

Potem... nie wiem kto dalej,
a odgadnąć to sztuka
może jakiś gość z drogi
do drzwi chaty zapuka.

Może dziadziuś zgrzybiały,
co się modli w kościele?
To się także tym jajkiem
z biednym dziadkiem podzielę."

M. Konopnicka "Dzielenie się święconym jajkiem"

Kochani, życzę Wam radosnych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy. 
Niech będą pełne rozmów i śmiechu.
 Aby przy świątecznym stole nie zabrakło tych, których kochacie.
 A stół był pełen Waszych ulubionych smakołyków. 
Wesołych Świąt!!! 

Ewelina.

***

U nas w domu nigdy mazurków się nie piekło, ta tradycja nie była praktykowana. Nie przypominam sobie też, aby wśród szkolnych znajomych ktoś je piekł. Być może w moje okolice mocno przesiąknęły smakiem baby piaskowej?

Smak mazurka, niesamowicie słodkiego (z masy kajmakowej) poznałam dopiero na studiach. Chyba mnie maksymalnie przesłodził, ponieważ zapomniałam o nich na jakiś czas. Z okazji kilku Świąt wstecz próbowałam je przygotować, ale nie była to próba warta zapamiętania... nawet nie pytajcie... Pamiętam jedynie że były twarde, z gatunku tych, które jak je kroicie skaczą po talerzu ;) 

W tym roku postanowiłam jednak bardziej się przyłożyć. Jednym słowem wybrałam dwa przepisy (od niezastąpionej Dorotki), na ich podstawie stworzyłam własne wariacje na temat mas mazurkowych. Stworzyłam też jedną całkowicie autorską (przekładaniec z marmolady pomarańczowej, masy krówkowej, twarogu i gorzkiej czekolady), ale została całkowicie zjedzona zanim zdążyłam uwiecznić ją na zdjęciach.

Teraz zapraszam Was na orzeźwiającego, cytrusowego mazurka.  To ciekawa alternatywa dla wszystkich bardzo słodkich odsłon mazurka.


MAZUREK CYTRUSOWY Z MARCEPANEM I BIAŁĄ CZEKOLADĄ

inspiracja od Dorotki

Składniki:
na ciasto:
175g mąki krupczatki
1 żółtko
100g masła
15g cukru pudru
1/2 łyżki gęstego jogurtu

na masę:
4 różowe grapefruity
2 pomarańcze
2 cytryny
100g cukru pudru
50g masy marcepanowej
4 kostki białej czekolady

do dekoracji
migdały
masa marcepanowa
kandyzowane plasterki pomarańczy

Przygotowanie:
Mąkę przesiać dodać pokrojone na kawałki masło, dokładnie posiekać. Dodać żółtko, przesiany cukier i jogurt. Szybko zagnieść ciasto, uformować kulę, owinąć folią do żywności i schować do lodówki na 1 godzinę. Po godzinie rozwałkować prostokąt 17x20cm. Przełożyć ciasto na wyłożoną papierem blachę do pieczenia. Ciasto nakłuć widelcem. Rozgrzać piekarnik do 200 stopni (termoobieg) i piec przez 20 minut. Odstawić do ostygnięcia.

Grapefruity, pomarańczę i cytrynę dokładnie obrać, a miąższ wyfiletować. Usunąć pestki, przełożyć miąższ do blendera, lekko zmiksować. Zmiksowane owoce przełożyć do rondla, zasypać cukrem i gotować przez 30 minut, aż powstanie gęsta masa.

Na tarce (grube oczka) zetrzeć masę marcepanową i białą czekoladę, rozłożyć równomiernie na upieczonym spodzie. Przykryć gorącą masą cytrusową, wyrównać. Udekorować migdałami i marcepanem oraz kandyzowanymi plasterkami pomarańczy. Smacznego!

środa, 20 kwietnia 2011

Pasztety, sery i wina, czyli warsztaty kulinarne i warszawska perełka

W ubiegłą sobotę miałam okazję wziąć udział w warsztatach pt. "Pasztety, wina i sery". Warsztaty te cyklicznie organizuje Makro Cash&Carry dla prowadzących blogi kulinarne - choć nie tylko, był jeden przedstawiciel blogów winiarskich. Było to już drugie spotkanie z cyklu.
 
W pierwszym niestety nie mogłam uczestniczyć nazwijmy to z przyczyn obiektywnych, ale tak gwoli prawdy to zastanawiam się czasem, czy głowę mam na właściwym miejscu ;)

Na szczęście tym razem się udało dotrzeć i było tak jak się spodziewałam... Bo jak może być inaczej jeśli w jednym miejscu spotykają się ludzie, dla których gotowanie jest prawdziwą pasją, a nie tylko złem koniecznym. Dla których wygląd tego, co podają na talerzu ma równie ważne znaczenie co smak. Żebyście tylko słyszeli te uwalniane migawki i robienie zdjęć :)))

Był to dzień pełen śmiechu, ale przede wszystkim pełen rozmów o gotowaniu i winie. Ale też odnajdywania wspólnych wspomnień, np. słabość do chlebków roślinnych jedzonych prosto z krzaczka jaką odkryłam również u OliSz. A czy Wy kojarzycie takie małe roślinki, które mają fioletowe kwiatki, a ich małe owoce przypominają okrągłe bochenki chleba? Podjadaliście je kiedyś? Nie zabrakło też momentów grozy podczas flambirowania. Achh... wielkość płomieni była powalająca i te okrzyki radosnego przerażenia ;) Bezcenne.

W trakcie warsztatów przygotowywaliśmy mus z drobiowych wątróbek (w stylu fois gras) z galaretką jabłkową. Było naprawdę pysznie... a ja na pewno powtórzę go w domowym zaciszu przy okazji Świąt :)

Shinju, dziękuję za wspólne pichcenie, tym razem nie wirtualne :D Dziękuję też za użyczenie zdjęć naszego gotowego cudeńka :)

Jak sama nazwa warsztatu wskazuje nie mogło zabraknąć wykładu nt. win i degustacji przeprowadzonej w towarzystwie doświadczonego sommeliera, czyli moment na który czekałam. Cóż tu dużo pisać, nie znam się na tym. Wiem, które mi smakują (patrz: młode różowe), a które nie (patrz: dojrzałe wytrawne czerwone). Ale jak kupić dobre wino, bez otwierania go? Oto jest pytanie, na które wykład miał nam dać odpowiedź. Jak dla mnie uchylił rąbka tajemnicy jaką jest świat win, rozjaśnił mi kilka spraw i pozostawił chęć do zgłębiania tematu, próbowania i łączenia z różnymi dodatkami. Więc (wiem nie powinnam zaczynać zdania od więc, ale jakoś nie mam ochoty na zatem) moje postanowienie to testować połączenia, próbować i szukać...

W trakcie warsztatów miałam okazję poznać: Shinju (moją drugą połówkę w trakcie warsztatów), wspomnianą już wcześniej OlęSz (wraz z jej koleżanką Olą), Joasię, Hanię-Kasię (w dalszym ciągu nie mogę się nadziwić, że wcześniej się na siebie nie natknęłyśmy przemierzając te same ścieżki do sklepów, w których często bywamy), Aniado, Tillinarę, Gospodarną Narzeczoną, Polkę (moją imienniczkę jak się okazało :) ), Kabamaigę, Szelkę, Lady Agę, Krokodyla, Amber, Atrię C., Grace, Dorotę, Oczko, Agę-aa, Edysię i Komarkę oraz jedynego w naszym gronie przedstawiciela płci męskiej, Konrada.

****

Czasem spiesząc się w umówione miejsce (jak po opisanych wyżej warsztatach) wybieram drogę na skróty. Tym razem jednak zamiast nadrobić stracone minuty zatraciłam się. Zatraciłam w chwili, w czasie dawnej Warszawy... Jednym słowem trafiłam na cudowną perełkę... Fotografie na starych, rozpadających się, częściowo opuszczonych i zamkniętych kamienicach*. Są piękne, gdybym miała więcej czasu to mogłabym tam spędzić całe popołudnie, siedząc na ławce i wpatrując się w te zdjęcia. A tak to zatrzymałam się z aparatem w ręku na chwilę, dosłownie... a w rzeczywistości pół godziny. Miejsce mnie zachwyciło tak, że wrócę tam z aparatem jeszcze nie raz...



* kamienice na skrzyżowaniu ul. Próżnej i ul. Bagno (przy Pl. Grzybowskim)

Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 19 kwietnia 2011

Ciecierzyca, suszone pomidory i magiczny składnik....


Cóż on takiego w sobie ma? Nie jest specjalnie okazały, pachnie też nie najlepiej, więc co sprawia że nie możemy mu się oprzeć? Przynajmniej u nas w domu. Jemy go często, szczególnie zimą. Wszak jego właściwości poprawiające odporność są powszechnie znane. O czym mowa? .... o czosnku!

Korzystając z zaproszenia Ireny i Andrzeja, którzy corocznie organizują Dzień Czosnku 19 kwietnia, postanowiłam już dawno temu upiec chleb z pieczonym czosnkiem... o ten. Czyż nie wygląda wspaniale? Niestety jak to często bywa w codziennej krzątaninie całkowicie o nim zapomniałam. Zakwas poszedł leżakować do lodówki, nie wyciągnięty na czas nie wspomoże mnie niestety. 

Nie pozostało mi nic innego jak wymyślić coś innego, oczywiście z pieczonym czosnkiem... I tak oto trafiłam na ten przepis... Lekko go zmodyfikowałam i tak oto powstała jedna z dzisiejszych propozycji. Druga powstała jako potrzeba chwili... W lodówce były suszone pomidory, na oknie świeża bazylia i główka upieczonego czosnku. Czegóż można chcieć więcej?

Ale zacznijmy od początku. Najpierw trzeba ten czosnek upiec. Ja korzystam z przepisu, który znalazłam u Tilli (o tutaj). Pieczenie wydobywa z czosnku niezwykłą słodycz, a ostrość ulega jakby przytępieniu. Polecam, jeśli ktoś z Was jeszcze nie próbował. 


A teraz zapraszam na dwie pasty do chleba, w których pierwsze skrzypce gra czosnek właśnie.

*** 

Pierwsza delikatna, ale z wyczuwalną nutą czosnkową.

PASTA Z CIECIERZYCĄ I PIECZONYM CZOSNKIEM

inspiracja zaczerpnięta ze strony grouprecipes.com

Składniki:
2 główki pieczonego czosnku
1/2 puszki ciecierzycy (ok. 6 łyżek)
garść natki pietruszki
1/2 łyżeczki kminu (mielonego)
1/2 łyżeczki płatków chilli
sól morska
świeżo zmielony czarny pieprz

Przygotowanie:
Czosnek wycisnąć łupinek do pojemnika miksera. Dodać osączoną ciecierzycę, natkę pietruszki oraz przyprawy. Dokładnie zmiksować. Podawać udekorowane natką pietruszki i plasterkami czosnku, z tostami chlebowymi*. Smacznego!


***

Druga pikantna z mocnym akcentem suszonych pomidorów.

PASTA Z SUSZONYCH POMIDORÓW, BAZYLII I CZOSNKU

przepis własny

Składniki:
1 główka pieczonego czosnku
3 suszone pomidory (osączone z zalewy)
1 łyżka oliwy z suszonych pomidorów
2 małe ząbki czosnku
garść liści bazylii
sól morska

Przygotowanie:
Czosnek wycisnąć z łupinek do pojemnika miksera. Pomidory pokroić na mniejsze kawałki, dodać do czosnku. Świeży czosnek obrać z łupinek i pokroić na mniejsze kawałki, wrzucić do miksera. Na końcu dodać liście bazylii, oliwę oraz szczyptę soli. Zmiksować na gładką masę. Podawać udekorowane plasterkami czosnku i czubkiem bazylii z tostami chlebowymi*. Smacznego!

* tosty chlebowe to nic innego jak kromki chleba posmarowane z obu stron oliwą i upieczone w piekarniku  (po 4 minuty z każdej strony w piekarniku nagrzanym do 175 stopni).

sobota, 16 kwietnia 2011

Twarożek z suszonymi pomidorami i bazylią


Post pisany z jednym butem na nodze. W pośpiechu, więc krótko. Krótko, bo po co się rozpisywać, skoro przepis jest tak prosty. Proste znaczy w tym przypadku PYSZNE!


To ja biegnę już na autobus, a Wam życzę smacznego!

TWAROŻEK Z SUSZONYMI POMIDORAMI I BAZYLIĄ

inspiracja zaczerpnięta z bloga Co dziś jemy, Mamo?

Składniki:
125g twarożku (Waszego ulubionego)
1 łyżka jogurtu natruralnego
4 pomidory suszone (osączone z oliwy)
6 liści bazylii
świeżo mielony zielony pieprz
sól morska

Przygotowanie:
Pomidory pokroić w kostkę. Liście bazylii umyć, osuszyć i pokroić w paski. Wymieszać z twarożkiem i jogurtem. Doprawić pieprzem i solą do smaku. Gotowe. 

Podawać z razowym pieczywem. Smacznego!

piątek, 15 kwietnia 2011

Tarta (?) z porem, rukolą i dwoma serami


Hmmm... ciekawi Was pewnie ten znak zapytania przy tarcie. Poczytałam trochę. ponieważ jak to zwykle u mnie bywa chciałam odrobinę rysu historycznego i genealogii tego wypieku przybliżyć. I jak się okazało tarta to wypiek wytrawny lub słodki koniecznie na kruchym cieście.

Zatem moja dzisiejsza propozycja nie powinna w w ogóle nosić tej nazwy, skoro została przygotowana na spodzie z ciasta francuskiego. A w dodatku ten kształt... tarta powinna być okrągła, a mój stworek prostokątny jest..Jednak nie wiedziałam jak inaczej można by ją nazwać dlatego została ochrzczona tartą ze znakiem zapytania. A może Wy macie jakiś pomysł jak taki wytrawny wypiek na cieście listkowym nazwać?

A z ciekawostek o cieście listkowym (tzw. francuskim) to jest to ciasto, które na Kaszubach (tak polskich Kaszubach!) znane było już w XVIIIw. Dopiero francuscy żołnierze rozprzestrzenili to ciasto szerzej, gdy zachwycili się nim podczas wizyty w Gdańsku. I do tego dowodził im sam Napoleon.*

*źródło:  tutaj


TARTA (?) Z POREM, RUKOLĄ I DWOMA SERAMI

oryginalny przepis na stronie bbcgoodfood.com, a poniżej mój ze zmianami
(na 4 porcje)

Składniki:
1 płat ciasta francuskiego (ok. 420g; wcześniej rozmrożony)
1 duży por
100g rukoli
200g pomidorków koktajlowych
50g sera pleśniowego (użyłam sera z niebieską pleśnią)
60g cheddara
1 łyżka masła
kilka liści bazylii
sól morska
świeżo zmielony zielony pieprz

plus do dekoracji
1 łyżka posiekanego szczypiorku
2 gałązki szczypiorku

Przygotowanie:
Por drobno poszatkować, umyć i osączyć. Rukolę umyć i odwirować. Pomidorki koktajlowe przekroić na pół. Sery utrzeć na tarce o małych oczkach (osobno).

W dużym rondlu rozpuścić masło, dodać por i rukolę, smażyć na małym ogniu przez 5 minut, aż warzywa zmiękną. Odstawić na chwilę do ostygnięcia.

Rozgrzać piekarnik do 175 stopni (termoobieg).

Ciasto francuskie rozłożyć na papierze do pieczenia. Ser pleśniowy rozłożyć na cieście, zostawiając 5cm margines na zawinięcie rogów. Następnie wyłożyć usmażonego pora i rukolę. Na tym rozłożyć połówki pomidorków koktajlowych  i porwane liście bazylii. Całość posypać startym parmezanem.

Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 20 minut, aż ciasto się zezłoci. Podawać na ciepło, posypane posiekanym szczypiorkiem i udekorowane jego gałązkami. Smacznego!

środa, 13 kwietnia 2011

Penne z krewetkami i grillowanymi warzywami


Czasem nie są potrzebne przepisy, czasem wystarczy pomysł... Jedno zdjęcie, inspiracja... i tak oto powstaje, coś własnego, autorskiego. Tak powstał przepis, który dzisiaj u mnie znajdziecie. Zobaczyłam coś kolorowego na Durszlaku - teraz niestety nie mogę odnaleźć linka do tego niesamowicie wiosennego przepisu - może Wy pamiętacie?

Wiosenny makaron, na pewno był z bakłażanem. A zdjęcie tak zachęcające, że musiałam podobnie, a że w lodówce zalegały końcówki kilku produktów, to je też dorzuciłam i wyszło. Nieskromnie napiszę, że baaardzo apetycznie.


PENNE Z KREWETKAMI I GRILLOWANYMI WARZYWAMI

przepis własny
(na 4 porcje)

Składniki:
200g makaronu penne
16 krewetek (31/40; mrożonych)
1 mała cukinia
1 mały bakłażan
250g pomidorków koktajlowych
2 czerwone papryczki chilli
2 łyżki śmietany 12%
sok z połowy cytryny
garść natki pietruszki
świeżo zmielony zielony pieprz
sól

plus natka do dekoracji

Przygotowanie:
Makaron ugotować al dente. Pomidorki koktajlowe przekroić na pół, posmarować oliwą i ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Cukinię i bakłażana pokroić w cienkie plasterki, podobnie chilli. Bakłażana i cukinię posmarować oliwą z obu stron, lekko posolić i oprószyć świeżo zmielonym pieprzem.

Piekarnik rozgrzać do 200 stopni (termoobieg plus górna grzałka). Blachę z pomidorkami włożyć do piekarnika i piec w czasie gdy będzie grillowana cukinia i bakłażan. Na kratce ułożyć pokrojone warzywa (u mnie wyszły 2 tury pieczenia), piec na górnej półce ok. 5 minut (w połowie przekręcając na drugą stronę).  Gdy cała cukinia i cały bakłażan zostanie zgrillowany, wtedy należy wyłączyć piekarnik i zostawić w nim pomidorki do lekkiego wysuszenia.

Krewetki ugotować i obrać. Potem podsmażyć w dużym rondlu na maśle, dodać pokrojoną chilli, dokładnie wymieszać. Wyciągnąć krewetki, odstawić na bok. Dodać śmietanę, sok z cytryny i natkę pietruszki, dokładnie wymieszać. Do rondla przełożyć krewetki, ugotowany makaron, cukinię, bakłażana i pomidorki, delikatnie wymieszać. Lekko doprawić solą i pieprzem.

Podawać na ciepło udekorowane natką pietruszki. Smacznego!

wtorek, 12 kwietnia 2011

Pikantny chutney ananasowy


No i wyrwało mi się, a konkretniej wyrwał mi się post spod kontroli! A jakże... postanowił się nie posłuchać i opublikować się wcześniej... Ba! Gdyby tylko o to chodziło, ale użyty był w nim składnik, który dopiero dzisiaj Wam prezentuję. Domowej roboty chutney ananasowy. A miało być tak pięknie i po kolei... A miało być tak...

Ananasowy z odrobiną chilli... czyli pierwszy owocowy chutney, jaki zrobiłam :)  Do tego taki pyszny! Połowę wyjadłam łyżeczką prosto ze słoiczka... Druga połowa została przeznaczona częściowo do roladek z pieczoną szynką (zobaczcie ostatnie zdjęcie), a częściowo do orientalnego stir fry, który przedstawię Wam następnym razem.

Chutney to gęsty indyjski sos, który może być przygotowywany na bazie niemal każdego owocu lub warzywa. Co do zasady chutney to owoce, ocet winny, cukier, które gotuje się aż do zredukowania. Jeśli chodzi o smak to jego skala waha się od łagodnych do pikantnych, czasem nawet słodkich. Najczęściej podaje się go do pieczonych mięs, ryb oraz wędlin, chociaż znajdzie też zastosowanie w daniach wegetariańskich.*

* źródło: wikipedia


PIKANTNY CHUTNEY ANANASOWY

przepis pochodzi ze strony busycooks.about.com
(na 1 słoiczek 330ml)

Składniki:
1 czerwona cebula
1/2 dużego ananasa
5 łyżek miodu
4 łyżki białego octu winnego
1 limonka
2 łyżeczki curry
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki płatków chilli

Przygotowanie:
Ananasa obrać, pokroić na małe kawałki. Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę. Limonkę sparzyć i wycisnąć z niej sok. Wszystkie składniki wymieszać w rondlu, zagotować często mieszając. Zmniejszyć ogień i gotować przez kolejne 20 minut, aż sos się zredukuje a ananas zmięknie. Ostudzić. 

Podawać do mięs lub jako składnik orientalnych sosów. 

Wg przepisu można przechowywać w lodówce do 4 dni, a zamrożony do 3 miesięcy. Smacznego!


***

Przepis bierze udział w akcji "Z widelcem po Azji" Ireny i Andrzeja:




Pozdrawiam ciepło!